POLSKI  ENGLISH

BIOETYKA / ETYKA MEDYCZNA - Kazusy
Kazus doktora S.K. z Zespołu Nocnej Pomocy Lekarskiej - opis

Opisywana sytuacja miała miejsce jesienią 2010 roku, w jednym z powiatów.

W powiecie tym odpowiedzialność za obsadę personalną zarówno Zespołów Ratownictwa Medycznego (ZRM) jak i zespołu Nocnej Pomocy Lekarskiej (NPL) pełni jedna i ta sama firma. Zespoły Ratownictwa Medycznego działające w Systemie Państwowego Ratownictwa Medycznego dzieli się na zespoły specjalistyczne „S” oraz zespoły podstawowe „P”, działające w sytuacji zagrożenia życia. W skład pierwszego wchodzą co najmniej trzy osoby, w tym lekarz ratownictwa medycznego oraz pielęgniarka lub ratownik medyczny. Zespół podstawowy tworzą co najmniej dwie osoby, w tym pielęgniarka lub ratownik.

Z kolei Nocna Pomoc Lekarska działa po godzinie 18, w soboty, niedziele i święta – czyli w okresie gdy Ośrodki Zdrowia są już nieczynne, tym samym z założenia stanowi swoiste odciążenie dla Zespołów Ratownictwa Medycznego interweniując w przypadku lżejszych zachorowań nie zagrażających bezpośrednio życiu.

Zespół NPL składa się z lekarza – zazwyczaj jest to lekarz posiadający specjalizację medycyny rodzinnej oraz kierowcy. W omawiany dzień lekarz S.K. mający taką właśnie specjalizację przyjął zgłoszenie od dyspozytora medycznego do interwencji u 57 letniego mężczyzny, który od 2 dni czuł się osłabiony. Doktor po przyjeździe do pacjenta stwierdził osłabienie, wymioty i bóle brzucha. Ciśnienie tętnicze ani tętno nie zostało zbadane. Jedynym lekiem jaki podał było 300 mg polopiryny S. Po kilku minutach pacjent stracił przytomność. Lekarz zaś zadzwonił do dyspozytora medycznego wzywając „na pomoc” Zespół Ratownictwa Medycznego. Dyspozytor zadysponował do wyjazdu Zespół specjalistyczny posiadający w swoim składzie lekarza P.L. mającego specjalizację z anestezjologii i intensywnej terapii, dwóch ratowników medycznych oraz kierowcy. Wyjazd miał pierwszy kod pilności co oznacza, iż ZRM ma jedną minutę na wyjazd oraz ma jechać używając sygnałów świetlnych i dźwiękowych.

W tym samym czasie na miejscu zdarzenia kierowca z zespołu NPL (legitymujący się kursem pierwszej pomocy oraz sporadycznie mający dyżury jako kierowca ZRM należących do systemu Ratownictwa Medycznego) ułożył pacjenta na podłodze i zaczął sprawdzać jego funkcje życiowe według schematu ABC (A- drożność dróg oddechowych, B – oddychanie, C – ocena tętna). Wyniki oceny przekazał lekarzowi stwierdzając, iż pacjent nie oddycha ani nie ma wyczuwalnego pulsu na tętnicach szyjnych. Doktor S.K. nie podjął żadnych czynności ratujących życie pacjenta, lecz zatelefonował do dyspozytora medycznego chcąc „ponaglić” przyjazd zespołu RM. Kierowca z zespołu NPL sam rozpoczął resuscytację krążeniowo–oddechową (RKO).

Po 10 minutach przyjechał Zespół Specjalistyczny. Na miejscu jego członkowie zastali kierowcę z zespołu NPL w trakcie wykonywania resuscytacji krążeniowo–oddechowej oraz lekarza NPL siedzącego przy stole.

Lekarz NPL widząc zespół specjalistyczny zaczął doniosłym głosem, wręcz krzycząc, zarzucać personelowi przybyłego ZRM długi czas dojazdu. Pierwszą czynnością, jaką lekarz ZRM wykonał, była ocena pacjenta również według schematu ABC, wykonano ponadto zapis EKG kończynowy. Nie wykazał on akcji serca. Lekarz ZRM stwierdził zgon i nakazał zaprzestanie resuscytacji.

Po stwierdzeniu zgonu i odstąpieniu od RKO nastąpiła ostra wymiana zdań pomiędzy lekarzami. Lekarz NPL zarzucał Zespołowi Ratownictwa Medycznego opieszałość w dojeździe i niepodejmowanie reanimacji, lekarz ZRM z kolei zarzucał lekarzowi NPL brak kompetencji, objawiający się m.in. tym, że nie ocenił nawet podstawowych funkcji życiowych pacjenta, zastosował błędne leczenie, a po utracie przytomności przez pacjenta nawet nie podjął oceny stanu chorego i nie wdrożył resuscytacji.

Po powrocie z interwencji lekarz ZRM zadzwonił do przełożonego i przedstawił mu całe zdarzenie. Tydzień później doktor S.K. został wezwany do głównej siedziby firmy na rozmowę. Następnego dnia lekarza ZRM zwolniono z pracy.

Doktor S.K. dyżurujący w NPL zaczął przechwalać się, iż nikt nie jest w stanie mu zagrozić w firmie, w której pracuje, powołując się jednocześnie na powiązania rodzinne z dyrektorem placówki. Jedyną konsekwencją jaką odniósł, był przymus zrobienia kursu pierwszej pomocy.

S.K. nadal dyżuruje w Nocnej Pomocy Lekarskiej. Choć odmawia wyjazdów do stanów zdrowia, do których został m.in. powołany NPL czyli np. gorączki, nadciśnienia tętniczego, wymiotów, dostaje coraz więcej dyżurów.

Przykład pokazuje burzliwe relacje jakie zachodzą pomiędzy Zespołami Ratownictwa Medycznego a instytucją Nocnej Pomocy Lekarskiej, ilustruje ułomne stosunki właścicielskie i niski poziom umiejętności niektórych lekarzy, zmuszonych podejmować samodzielne decyzje dotyczące życia lub śmierci pacjentów.

Kazus opisał Anonim