POLSKI  ENGLISH

BIOETYKA / ETYKA MEDYCZNA - Kazusy
Były pracownik jako ekspert sądowy - komentarz

Opisany przypadek jest skomplikowany. Obejmuje zdarzenia, które rozegrały się w długim okresie, a także kilka procesów prawnych. Nie jest też łatwy do analizy na płaszczyźnie etycznej, pojawiają się w nim bowiem obowiązki, które wchodzą ze sobą w konflikt. Omówimy tu kolejno dwa problemy: jeden dotyczy trudnych relacji pomiędzy jednostką a organizacją, drugi natomiast postępowania jednego z gigantów motoryzacyjnych (w tamtych latach) w sprawie tak ważnej, jaką jest ograniczenie ryzyka powstania pożaru samochodu w następstwie wypadku drogowego. Elementem wiążącym obydwa problemy jest inżynier występujący w jednej ze swych ról społecznych, a mianowicie, w roli niezależnego eksperta.

To, jak organizacja traktuje jednostkę i jak jednostka traktuje organizację, należy obecnie do najważniejszych zagadnień etyki zarządzania i etyki pracy. Nie mamy wystarczająco dokładnych informacji na temat przyczyn konfliktu pomiędzy Ronaldem Elwellem a jego pracodawcą. W szczególności nie wiemy, czy przerwanie jego pracy w zespole do analiz wypadków było rezultatem jakichś wcześniejszych problemów, czy też konflikt powstał dopiero wraz z dążeniem firmy do przejścia Elwella na, najwyraźniej wcześniejszą, emeryturę. Trochę światła na tę sprawę może rzucić treść pozwu sądowego Elwella wobec GM: zarzucał w nim koncernowi bezprawne i przedterminowe zwolnienie z pracy. Jeżeli stroną konfliktu jest, z jednej strony, potężna organizacja, a z drugiej – samotna jednostka, to jego wynik jest najczęściej już z góry przesądzony. Tu sprawy wzięły jednak inny obrót, bowiem Elwell zaczął zeznawać w sądzie na niekorzyść koncernu i to w sprawach, w których się doskonale orientował. Etyka inżyniera wydającego orzeczenia albo ekspertyzy jest jednoznaczna: wszystkie orzeczenia i osądy zawodowe powinny być obiektywne, bezstronne i uzasadnione. Tylko retorycznie można pytać o to, co spowodowało istotną zmianę osądu Elwella dotyczącego tych samych rozwiązań i konstrukcji. Nie pojawiły się przecież w międzyczasie jakieś nowe elementy konstrukcyjne układu, albo jakieś wcześniej nieznane Elwellowi informacje. Gdy był pracownikiem koncernu odpowiedzialnym za bezpieczeństwo, twierdził, że system jest bezpieczny – po zwolnieniu natomiast zaczął twierdzić coś odmiennego. Najwyraźniej w jednym z tych przypadków naruszył swoje obowiązki i nie postępował tak, jak przystało na odpowiedzialnego inżyniera.

Kolejny obowiązek, jaki wchodzi tu w grę, to obowiązek lojalności wobec pracodawcy i obowiązek zachowania poufności wobec wszystkich „tajemnic handlowych” pracodawcy. Gdyby chodziło o jakąś inną sprawę, mniej ważną niż bezpieczeństwo i przeżycie osób, które uległy wypadkowi drogowemu, można by powiedzieć, że Elwell nie postępował słusznie. Tu natomiast jest rzeczą oczywistą, że trzeba dać prymat najważniejszej w etyce inżynierskiej zasadzie bezpieczeństwa publicznego. Z punktu widzenia bezpieczeństwa publicznego dobrze się stało, że Elwell zeznawał, skłoniło to bowiem GM i innych producentów samochodów do wysiłków w pracy nad dalszą poprawą bezpieczeństwa, a w szczególności do zmniejszania ryzyka pożarów samochodów. Konsekwencje prawne, z kolei, jakie wynikają dla GM z decyzji Sądu Najwyższego mogą być takie, że koncern będzie musiał zapłacić wysokie odszkodowania po ewentualnych, przegranych procesach dotyczących wypadków.

Warto zwrócić uwagę, że postępowanie Elwella nie może być zakwalifikowane jako, znany w etyce biznesu, przypadek „whistle blowing”, czyli ujawniania zła wewnątrz firmy. Ludzie, którzy mają odwagę zdecydować się na takie postępowanie najczęściej ryzykują własną karierą, utratą pracy albo nawet możliwością zapewnienia przyszłości dla własnej rodziny. Elwell nie był narażony na tego rodzaju niebezpieczeństwa – wręcz przeciwnie – może nawet zyskiwał sobie opinię niezależnego eksperta sądowego i stopniowo stawał się autorytetem w dziedzinie pożarów samochodów.

Komentarz przygotował Marek Pyka