POLSKI  ENGLISH

ETYKA W PSYCHOLOGII - Kazusy
Nadgorliwa matka - komentarz

O ile fakt bycia matką sam w sobie jest społecznie nobilitujący, o tyle bycie matką frasobliwą i podszytą niepokojem o dziecko jest szczególnie aprobowane przez otoczenie. Skoncentrowana zatem na grozie świata i motywowana lękami kobieta łatwo może ulec pokusie stworzenia dziecku takiego środowiska, w którym nie ma niebezpieczeństwa, przeszkód, a nawet obowiązków. Jej wysiłki będą koncentrować się na zapobieganiu potencjalnemu „złu”. W komentowanym przypadku tym „złem” jest lekarz dermatolog, który „nie chce” wyleczyć ukochanego dziecka. A owo „zło” czaić może się wszędzie – w pokoju malucha, na otwartej przestrzeni, w przychodni, w kontakcie z lekarzem.

Pewne cechy charakteru matki sprzyjają nadopiekuńczości. Pozostają one w bliskim związku z wyznacznikami osobowości autorytarnej, takimi jak egocentryzm, chęć dominacji i nadmiernej kontroli.

Osoba nadopiekuńcza często agresywnie reaguje na postępowanie osób w jej mniemaniu krzywdzących jej dziecko. Opór przed przyjęciem tego do świadomości przez nadopiekuńczych rodziców wynika z faktu, że nadmierna troska i koncentracja na dziecku są powszechnie akceptowane. Zresztą często osoby dominujące, obu płci, w budowaniu swojego wizerunku wykorzystują dostępne społeczne scenariusze działania – „troskliwej matki”, „energicznego lekarza” – te bowiem są doskonałymi okazjami do narzucania własnej woli.

Również połączenie nadopiekuńczości i nadgorliwości z pozoru może wydawać się równie odległe jak ich związek z agresją. Troska o drugiego człowieka niejako z definicji jest altruizmem. Jednakże uzależnianie dziecka od siebie i ograniczanie wolności, gdy ono jej potrzebuje, to czasami podświadome realizowanie własnych pragnień – np. potrzeby znaczenia, poczucia, że jest się potrzebnym. W centrum motywacji do działania nadopiekuńczej matki często znajduje się ona sama. Opisywany problem szczególnie boleśnie dotyka 10 letnie dziecko, gdyż utrudnia mu, a czasem nawet uniemożliwia, posmakowania pierwszych doznań samodzielności.

W systemie opieki zdrowotnej, tak jak w każdym zawodzie, pracują ludzie z powołania jak i z chęci przetrwania do końca dnia pracy. W tym przypadku widać, że lekarz przyjmował matkę w późnych godzinach, może to świadczyć dużej chęci pomocy i dostosowania się do wymagań matki.

Mówi się, że przedawkowanie miłości niczym nie grozi. Jeżeli jednak miłość a wraz z nią troska i opieka stają się pretekstem do manipulowania dzieckiem oraz innymi osobami mającymi kontakt z dzieckiem, do forsowania własnej woli i ekspresji własnej neurotycznej osobowości, wówczas szkodzą tak samo jak ich brak. Nadmierna opieka nie chroni dziecka, wręcz przeciwnie, naraża je na poważne kłopoty w życiu. Wychowywanie w atmosferze ciągłego lęku o bezpieczeństwo i zdrowie dziecka, hamuje jego spontaniczność i ciekawość świata.

Nadgorliwość rodziców sprawia, że dzieci wolniej rozwijają się społecznie, wywołuje u dziecka poczucie zagrożenia, nasila lęk, skłania do nadmiernej koncentracji na własnej osobie. Nie dając dziecku okazji do bycia samodzielnym, wyrządzamy mu krzywdę. W życiu na pewno znajdzie się w sytuacjach, w których będzie musiało dokonywać samodzielnych wyborów. Brak możliwości decydowania o swoim losie prowadzi do frustracji, złości, smutku, a w konsekwencji do bezradności. Oczywiście część decyzji za dzieci podejmuje rodzic czy opiekun. Jednak w przypadku każdego człowieka można znaleźć obszar, w którym on sam jest w stanie dokonać wyboru.

W życiu dorosłym dziecko takiej matki będzie oczekiwało od innych załatwiania za nie wszelkich spraw. Mogą pojawić się próby manipulowania innymi osobami, tak jak miało to miejsce w opisywanym kazusie. Takie zachowanie nie zyskuje sympatii otoczenia oraz nasila trudności w kontaktach z innymi, pogłębia samotność i egocentryzm. Nadmiernie chronione dzieci są mało samodzielne, nie potrafią podejmować samodzielnych decyzji, obawiają się odpowiedzialności i ryzyka. Mają skłonności hipochondryczne, nadmiernie dbają o swoje zdrowie. Wymagają ciągłego wspierania i zapewniania bezpieczeństwa. W taki sposób wychowywana była zapewne matka dziecka.

Po takim doświadczeniu dziecko będzie żyło w przekonaniu, że inni ludzie nie mogą służyć mu pomocą, radą, wiedzą czy doświadczeniem. Nabierze ono przekonania, że w sytuacjach życiowych może liczyć tylko na matkę, a przecież również może poszukiwać oparcia w innych ludziach czy instytucjach. Da mu to też poczucie większej niezależności od rodziny oraz większe możliwości radzenia sobie z trudnymi sytuacjami.

Do przyczyn nadopiekuńczości zalicza się najczęściej neurotyczną osobowość matki, trudności prokreacyjne, wcześniejszą utratę dziecka, jedynactwo, zaburzone relacje małżeńskie, utratę partnera, samotne macierzyństwo, skłanianie matki przez męża lub członków rodziny do usunięcia ciąży. Nie można także pominąć przekazów międzygeneracyjnych – mimo że kobiety wychowywane przez nadopiekuńcze matki zwykle negatywnie oceniają ten styl wychowawczy, często powielają go we własnej rodzinie.

Matki o osobowości neurotycznej cechuje zwykle wysoki poziom lęku, są niepewne swoich kompetencji macierzyńskich, oczekują stałego wsparcia od osób dla nich znaczących i potwierdzenia słuszności swoich działań. Niepewność i lęk kompensują nadmierną opieką nad dzieckiem, analizują każdy jego oddech, poruszenie się, płacz. Najdrobniejsza niedyspozycja dziecka wywołuje u nich panikę i chaotyczne działania pomocowe.

W miarę rozwoju dziecka i poszerzania pola jego działań nadopiekuńcza matka z neurotycznymi cechami osobowości widzi coraz więcej zagrożeń, hamuje więc malca w naturalnych dla wieku działaniach poznawczych, chroni go przed zupełnie niegroźnymi eksperymentami, ograniczając tym samym rozwój ruchowy i poznawczy dziecka. Matki, które nie znajdują satysfakcji w związku małżeńskim albo samotnie wychowują dziecko, nieświadomie uruchamiają mechanizmy kompensacyjne i wszystkie swoje niezaspokojone potrzeby emocjonalne lokują w dziecku.

Niezależnie od przyczyny warunkującej powstanie cech nadopiekuńczych, nadopiekuńcze matki traktują dziecko jako swoją własność, nie postrzegają dziecka jako odrębnej jednostki, która ma pełne prawo do rozwoju swoich indywidualnych cech, a w przyszłości do realizacji swoich potrzeb i planów życiowych. Ta oczywista prawda jest niezrozumiała dla nadopiekuńczej matki, to co nie mieści się w jej programie wychowawczym, uznane jest za niewłaściwe, niebezpieczne, wręcz szkodliwe dla dziecka. Często widzi zagrożenie tam, gdzie go nie ma. Matka w gabinecie stała się agresywna, kiedy nie otrzymała tego, czego żądała. Jest to typowe zachowanie. Agresja słowna jest najczęstsza i instrumentalnie zamierzona. Powoduje dowartościowanie u matki, poczucie siły w działaniu.

Jeśli ukształtuje się osobowość agresywna, to będzie ją charakteryzować gniew jako skłonność do przeżywania silnych uczuć o zabarwieniu negatywnym: złości, wrogości, skrajnego oburzenia, negatywizm, odmawianie współpracy, robienie czegoś wbrew woli innych, odrzucanie rad, próśb otoczenia, odczuwanie odrazy i złości do ludzi. Tak było w tej konkretnej sytuacji.

Zachowanie dermatologa ma również wymiar finansowy, którego nie wolno bagatelizować. Wydając pieniądze na niepotrzebne częste wizyty, postępujemy niesprawiedliwie w stosunku do innych pacjentów, dla których może zabraknąć środków na skuteczne leczenie –jest to nieetyczne.

Sądzę, że obecnie lekarze mają małą wiedzę psychologiczną, nie są w stanie przewidzieć i rozpoznać podstawowych nietypowych zachowań pacjentów. W opisanym kazusie, gdyby lekarka przystała na żądania matki, sytuacja tylko odwlekłaby się w czasie. Agresja mogłaby rosnąć podczas kolejnych wizyt i wcale nie musiałaby ograniczyć się do ekspresji werbalnej. Komentarz do kazusu w części poświęcony jest opisowi problemu nadopiekuńczości i konsekwencjom takiego stanu rzeczy. Fakt, że NFZ stanął po stronie skarżącej, świadczy, iż opisywane zdarzenie ma kilka płaszczyzn i zależy od punktu widzenia danej jednostki. Niewątpliwie troska była wielka, ale zastanawiam się, czy ta troska kiedyś nie obróci się przeciwko matce.

Komentarz przygotował Zbigniew Jarosik