POLSKI  ENGLISH

ETYKA W BIOTECHNOLOGII - Kazusy
Śmierć pacjentki w trakcie porodu - opis

Państwo N. przeprowadzili się z Warszawy do Giżycka na Mazurach. W chwili przeprowadzki pani Beata N. była w trzecim miesiącu ciąży. Opiekę nad pacjentką przejął ginekolog dr Jan N. Pani Beata zwróciła się do niego zachęcona bardzo dobrą opinią, jaką cieszył się u mieszkańców G., a także schludnym i dobrze wyposażonym gabinetem lekarza. Te same powody skłoniły małżonków do wybrania prywatnego gabinetu Jana N. na miejsce porodu.

Ciąża przebiegała prawidłowo. Akcja porodowa rozpoczęła się w nocy w przewidywanym terminie. Nic nie zapowiadało komplikacji. Jednakże podczas kolejnego parcia doszło do pęknięcia macicy. Lekarz zdecydował się na cesarskie cięcie. Pacjentka krwawiła i zaszła konieczność natychmiastowego podania krwi. Położna asystująca przy zabiegu bezskutecznie próbowała skontaktować się ze szpitalem. Po kilku nieudanych próbach mąż pacjentki zaproponował przywiezienie krwi ze szpitala. Dr N. zgodził się.

W szpitalu oczekiwanie na krew trwało około 2 godzin. Z relacji męża wynika, że po przyjeździe do lecznicy pielęgniarki zaczęły go „wypytywać” o zlecenie na badanie krwi, dowód osobisty, książeczkę zdrowia żony i „tysiące innych rzeczy”. Zdenerwowany mężczyzna zaczął krzyczeć, że żona umiera. Wtedy – jak twierdzi – pielęgniarki go przeprosiły, przyznały, że rozumieją jego sytuację, ale muszą tak postępować, bo „inaczej pani dyrektor je zabije”. Zdaniem pani dyrektor Haliny Sarul, cała procedura trwała tyle czasu, ile wymaga technologia badania, w tym ustalenie grupy krwi pobranej z próbki przywiezionej do analizy.

Dr N. po dwugodzinnym oczekiwaniu na krew wezwał karetkę reanimacyjną. Pacjentka zmarła tuż po odtransportowaniu do szpitala. Dziecko – chłopiec – przeżyło. Według lekarza, przyczyną śmierci Beaty N. była opieszałość szpitala w wydaniu krwi.

Wojewódzki konsultant ginekologii i położnictwa zapytany o komentarz powiedział, że „poród jest porodem i powinien przebiegać w odpowiednich, czyli bezpiecznych warunkach. Sala porodowa powinna mieć blok operacyjny, oddziały zabiegowe i laboratorium. Stosujemy się do tych standardów i dlatego śmiertelność związana z porodami jest w naszym regionie niewielka”. Jak zaznaczył w komentarzu, woli „respirator na sali, zamiast ładnych firanek w oknach”.

Sprawą śmierci pacjentki dr. Jana N. zajęła się prokuratura. [1]

Kazus opisał Kazimierz Szewczyk

[1] J.M. Wojciechowska, Zmarła w połogu, "Gazeta Olsztyńska", lokalny dodatek do "Gazety Wyborczej", z dnia 28 grudnia 2000, s. 1.