| |||
ETYKA W BIOTECHNOLOGII - KazusyKazus młodej pacjentki chorej na białaczkę - opisU 16-letniej pacjentki, K.M, rozpoznano ostrą białaczkę limfoblastyczną o typie pre-B i zaliczono ją do grupy średniego ryzyka. W tej postaci choroby wiek powyżej 10 roku życia jest czynnikiem pogarszającym rokowanie. U K.M. rozpoczęto leczenie według odpowiedniego protokołu (m. in. Metotreksatem). W trakcie chemioterapii pacjentka czuła się bardzo źle; pojawiały się liczne objawy wynikające z toksyczności podawanych leków, w tym ciężkie infekcje, bolesne zapalenia śluzówek, a także zespoły pseudoudarowe, które w jej przypadku polegały na utratach przytomności z drgawkami, z następowymi niedowładami utrzymującymi się nawet przez kilka dni. Rodzice, od kilku lat po rozwodzie, nie zgodzili się na kolejne dawki Metotreksatu i program leczenia został zmodyfikowany. Ostatecznie udało się wprowadzić K.M. w remisję i po prawie dwóch latach zakończono leczenie. Niestety w kilka tygodni po zakończeniu leczenia zaczęły powiększać się węzły chłonne szyjne. Obraz kliniczny mógł sugerować nawrót choroby nowotworowej. Chora, już pełnoletnia, nie zgodziła się na diagnostykę i kategorycznie stwierdziła, że nawet jeżeli jest to wznowa, ona nie wyrazi zgody na dalsze leczenie. W kolejnych badaniach morfologii krwi było widać, że K.M. ma nawrót białaczki. Lekarze szczegółowo przedstawiali jej możliwości leczenia, które obejmowały ciężką chemioterapię i obowiązkowy przeszczep szpiku kostnego. Biorąc pod uwagę wczesny charakter wznowy oraz wiek pacjentki i bardzo złą tolerancję poprzedniej chemioterapii, rokowanie było bardzo niepewne. Nie można było dać chorej gwarancji, że uzyska kolejną remisję ani że nie będzie kolejnego nawrotu choroby. Trzeba było liczyć się także z groźnymi powikłaniami chemioterapii, które mogły skończyć się śmiercią. Była mimo to szansa na powodzenie. Przeprowadzono wiele rozmów z pacjentką i jej ojcem, pod opieką którego aktualnie przebywała, lecz K.M konsekwentnie odmawiała leczenia. Powstał konflikt między nią a ojcem, który pragnął, aby podjęła ryzyko i starała się wykorzystać szansę, jaką daje medycyna. Znając pogląd ojca, córka przeprowadziła się do matki popierającej jej wybór. Konflikt w rodzinie narastał – rodzice byli w opozycji. Ojciec pacjentki wielokrotnie prosił lekarzy o podjęcie jakiś działań, przynosił kolejne badania krwi, które były coraz gorsze i mówił, że córka bardzo cierpi. Jednak lekarze postanowili uszanować zdanie K.M. i nie nalegali na agresywną terapię. Zastosowali jedynie bardzo „okrojone” leczenie objawowe w stopniu, w jakim pozwalała na to chora. Tymczasem węzły chłonne powiększały się coraz bardziej, dołączył się ból tej okolicy. K.M. wciąż nie godziła się na leczenie, w tym na leki przeciwbólowe. Z poparciem mamy stosowała różne metody tak zwanej „medycyny alternatywnej”: homeopatię czy „kuracje” oczyszczające organizm. Pacjentka wbrew pogarszającym się wynikom twierdziła, że czuje się po nich lepiej. Po kilku tygodniach dołączyły się następne objawy związane z małą liczbą płytek krwi i leukocytów, pojawiła się gorączka i kolejne infekcje. K.M bardzo cierpiała – bolały ją szyja, brzuch i nogi, jednak nie przyjmowała żadnych leków przeciwbólowych. Przestała wychodzić z domu, zaczęła mieć problemy z poruszaniem się. Matka widząc jak cierpi, bez jej wiedzy, przemycała w jedzeniu tabletki przeciwbólowe (ketoprofen), co przynosiło przejściową ulgę, ale jednocześnie utwierdzało K.M w przekonaniu, że wytrzyma bez leczenia uśmierzającego ból. W końcu pacjentka zgodziła się na domową opiekę hospicyjną. Obejmowała ona pomoc pielęgniarską i psychologiczną, a także wizyty lekarskie, podczas których ku jej zdziwieniu już nikt nie namawiał jej do podjęcia chemioterapii. Wszyscy szanowali jej wybór i pomagali tylko w zakresie, na który ona sama pozwalała. Dwa tygodnie później chora zmarła, w domu, w otoczeniu obojga rodziców, którzy zapominając o konflikcie tworzyli wspólny silny front wsparcia w ostatnich chwilach. K.M była do końca świadoma. Na około godzinę przed śmiercią zgodziła się na zastosowanie sedacji (Dormicum) i uśmierzanie bólu (morfina). Nawrót choroby trwał przez pół roku. W tym czasie pacjentka żyła tak, jak chciała. Odeszła z przekonaniem, że było jej dane decydować o swoim życiu i śmierci. Kazus opisała Agata Zamecznik |