ETYKA W BIOTECHNOLOGII - Kazusy
Frankowicz przeciwko Polsce - opis
Powód, Ryszard Frankowicz, jest ginekologiem. Mieszka i praktykuje w Tarnowie. W sierpniu 1995 roku zakłada w tym mieście Stowarzyszenie Obrony Pacjentów. Jedną z form jego działalności jest odpłatne sporządzanie opinii. Służyły one poszkodowanym pacjentom w procesach cywilnych wytaczanych lekarzom w przedmiocie domniemanych błędów medycznych. Działalność ta stała się jednym z powodów dużych napięć między Stowarzyszeniem Obrony Pacjentów a Stowarzyszeniem Pacjentów Primum Non Nocere kierowanym przez Adama Sandauera [1].
12 marca 1996 dr Frankowicz opracował opinię dotyczącą przebiegu leczenia pana J.M. na oddziałach hepatologii i dermatologii tarnowskiego szpitala. Szczegółowy raport został sporządzony na podstawie zapisów historii choroby uzyskanych z tych oddziałów. Powód wykorzystał także wyniki biopsji wątroby wykonanej z jego inicjatywy w Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. W opinii dr Frakowicz stwierdził, że leczenie w oddziale hepatologii rozpoczęto w 1983 (dokument uwzględniał również trzyletni przebieg choroby przed przyjęciem do tarnowskiego szpitala). Jednakże mimo pogarszającego się stanu zdrowia pacjenta i nasilania się symptomów uszkodzenia wątroby, nie zaordynowano biopsji. Wspomniana biopsja wykonana z inicjatywy powoda wykazała, że pan J.M. cierpi na agresywne chroniczne zapalenie wątroby z jej marskością.
Odnośnie postępowania oddziału hepatologicznego powód napisał, że pomimo cierpień J.M., na które pacjent żalił się podczas każdej ze swych regularnych wizyt w szpitalu i które zostały potwierdzone w badaniach wskazujących na chroniczną chorobę wątroby, lekarze nie podjęli niezbędnych w takiej sytuacji działań. „Tak więc, mimo wskazań, nie dołożono właściwej staranności podczas diagnozowania, informowania i prowadzenia opieki zdrowotnej” nad pacjentem.
Dr Frankowicz w odniesieniu do leczenia dermatologicznego pana J.M. napisał, że było właściwe i staranne.
12 grudnia 1996 roku Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej Okręgowej Izby Lekarskiej w Tarnowie rozpoczął postępowanie przeciwko Ryszardowi Frankowiczowi. Zarzucił mu nieetyczne zachowanie polegające na wydaniu opinii dyskredytującej lekarzy opiekujących się panem J.M. Obiektywną przesłanką wszczęcia postępowania było, zdaniem Rzecznika, naruszenie art. 52 Kodeksu etyki lekarskiej (KEL) [2]; jego treść zostanie przytoczona niżej. Ponadto, jak utrzymywał Rzecznik, powód – nie będąc specjalistą w dziedzinie hepatologii – podjął się oceny skomplikowanych procedur terapeutycznych wykraczając tym samym poza zawodowe kompetencje.
Rzecznik w piśmie z dnia 10 marca 1997 skierowanym do Okręgowego Sądu Lekarskiego w Tarnowie stwierdził, że dr Ryszard Frankowicz „sporządzając i dając pacjentowi opinię, w której zawarł oceny zawodowego postępowania innych lekarzy [...] w sposób oczywisty naruszył silnie ugruntowane w społeczności lekarskiej reguły właściwych stosunków między lekarzami. [...]. Nieprzychylne argumenty i analizy zawodowych działań wyrażone przez lekarza w obecności pacjenta zawsze dyskredytują lekarza, do którego się odnoszą [...]”.
Tarnowski Sąd w składzie trzech członków-lekarzy rozpoczął rozprawę 11 czerwca 1997. Wyrok w sprawie zapadł 17 czerwca. Sąd uznał powoda winnym nieetycznego postępowania i wymierzył karę nagany. Podzielił pogląd Rzecznika podkreślając, że zachowanie dr. Frankowicza „nie znajduje oparcia w medycznej profesji i nie służy prawidłowo pojmowanemu dobrostanowi pacjenta”. Wydanie „bezpośrednio” pacjentowi negatywnej opinii o działalności innych członków profesji „dyskredytuje tych lekarzy w oczach pacjenta”. Dlatego zachowanie R. Frankowicza „pozostaje w sprzeczności z zasadą zawodowej solidarności i – w konsekwencji – także z art. 52 KEL”.
Sąd nie badał prawdziwości zarzutów sformułowanych w opinii. Zdaniem sędziów pytanie, czy „odzwierciedlają one rzeczywistość”, nie „ma znaczenia” w ustaleniu naruszenia tego przepisu KEL. Sąd stwierdził także, że R. Frankowicz sporządzając opinię w dziedzinie, w której się nie specjalizuje naruszył art. 10 Kodeksu („1. Lekarz nie powinien wykraczać poza swoje umiejętności zawodowe przy wykonywaniu czynności diagnostycznych, zapobiegawczych i orzeczniczych. 2. Jeżeli zakres tych czynności przewyższa umiejętności lekarza, wówczas winien zwrócić się do bardziej kompetentnego kolegi. Nie dotyczy to nagłych wypadków i ciężkich zachorowań, gdy zwłoka może zagrażać życiu lub zdrowiu chorego.”).
Tego samego dnia skarżący zakwestionował skład sędziowski Sądu zarzucając mu stronniczość. Według dr. Frankowicza, nie można wykluczyć nacisków na lekarzy orzekających w jego sprawie ze strony tarnowskiego wojewody (governor). Powód żalił się również na sposób prowadzenia rozprawy twierdząc, że przewodniczący składu uniemożliwiał mu zadanie wszystkich pytań i odrzucał jego wnioski. 20 czerwca Sąd na posiedzeniu w odmiennym składzie oddalił skargę dr. Frankowicza uznając ją za „jawnie pozbawioną podstaw”.
20 czerwca powód złożył apelację do Naczelnego Sądu Lekarskiego (NSL). Podnosił w niej, że lekarz ma prawo do swobodnego wyrażania własnych opinii w zgodzie z jego medyczną wiedzą i sumieniem oraz do informowania pacjenta, który – w przekonaniu lekarza – jest niewłaściwie leczony bądź błędnie diagnozowany. Celem działań lekarzy jest bowiem dobrostan pacjentów, a nie zawodowa solidarność. R. Frankowicz w dalszej części apelacji przypominał o swoich zastrzeżeniach w stosunku do bezstronności sędziów i skarżył decyzję o odrzuceniu prośby o przeniesienie rozprawy do innego miasta.
29 maja 1998 roku NSL podtrzymał orzeczenie sądu pierwszej instancji. Sędziowie uznali działania Ryszarda Frankowicza za „wysoce naganne i szkodliwe nie tylko dla lekarskiej profesji, lecz także dla pacjenta”, gdyż opinia obwinionego kazała mu „bezpodstawnie” wierzyć, że stał się „ofiarą niesprawiedliwości”. Ponadto Sąd „zdecydowanie” odrzucił sugestię dr. Frankowicza, jakoby za orzeczeniem jego winy stał „polityczny nacisk”.
Lekarz złożył skargę do Trybunału Praw Człowieka. Skarga została przyjęta. Orzeczenie Trybunału rozpoczyna przywołanie polskiego prawa odnoszącego się do rozpatrywanego kazusu. Sędziowie odwołują się do:
a. art. 54 par. 1 i art. 79 par. 1 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej [3]. Pierwszy z przepisów zapewnia wolność wypowiedzi („Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.”). Natomiast drugi daje prawo do skargi konstytucyjnej („Każdy, czyje konstytucyjne wolności lub prawa zostały naruszone, ma prawo, na zasadach określonych w ustawie, wnieść skargę do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zgodności z Konstytucją ustawy lub innego aktu normatywnego, na podstawie którego sąd lub organ administracji publicznej orzekł ostatecznie o jego wolnościach lub prawach albo o jego obowiązkach określonych w Konstytucji.”).
b. Art. 10 i art. 52 Kodeksu etyki lekarskiej z 1993 roku, obowiązującego w trakcie rozpatrywania przypadku dr. Frankowicza. Art. 52 brzmiał wówczas:
„1. Lekarze powinni okazywać sobie wzajemny szacunek.
2. Lekarz nie powinien wypowiadać wobec chorego i jego otoczenia, a także wobec personelu asystującego lub publicznie, niekorzystnej oceny działalności zawodowej innego lekarza lub dyskredytować go w jakikolwiek sposób.
3. Wszelkie uwagi o dostrzeżonych błędach w postępowaniu innego lekarza powinien przede wszystkim przekazać zainteresowanemu lekarzowi. Poinformowanie organu izby lekarskiej o zauważonym naruszeniu zasad etycznych i niekompetencji zawodowej innego lekarza nie godzi w zasady solidarności zawodowej.”
W 2004 roku znowelizowano KEL. Dla sprawy R. Frankowicza najważniejsza zmiana dotyczy par. 2 („Lekarz powinien zachować szczególną ostrożność w formułowaniu opinii o działalności zawodowej innego lekarza, w szczególności nie powinien publicznie dyskredytować go w jakikolwiek sposób.”).
c. Ustawy o izbach lekarskich, z 17 maja 1989 roku [4]. Trybunał przywołał przepisy odnoszące się do obowiązkowego członkostwa lekarzy w izbach lekarskich (art. 19), organów izb lekarskich (art. 20), Najwyższego Sądu Lekarskiego (art. 31), kadencyjności członków sądów (art. 7). W orzeczeniu przytoczone są art. 41 i 42 ustawy. Pierwszy stanowi: „Członkowie samorządu lekarzy podlegają odpowiedzialności zawodowej przed sądami lekarskimi za postępowanie sprzeczne z zasadami etyki i deontologii zawodowej oraz za naruszenie przepisów o wykonywaniu zawodu lekarza”. Art. 42 wylicza kary będące w gestii sądów (upomnienie, nagana, zawieszenie prawa do wykonywania zawodu i pozbawienie tego prawa).
Następnie sędziowie Trybunału wspomnieli o art. 47 mówiącym o konsekwencjach orzeczonych kar dla lekarzy, o art. 55 dotyczącym rejestru ukaranych prowadzonego przez Naczelną Radę Lekarską i art. 54 („Członkowie sądów lekarskich w zakresie orzekania są niezawiśli i podlegają tylko ustawom oraz obowiązującym zasadom etyki i deontologii zawodowej”).
Przywołany jest także art. 56: „W skład Naczelnego Sądu Lekarskiego orzekającego w II instancji wchodzą sędziowie Sądu Najwyższego wskazani przez Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego”. Nowela z 2002 roku wycofała wymóg włączenia w skład Naczelnego Sądu sędziów Sądu Najwyższego. Członkami tego gremium są teraz wyłącznie lekarze.
d. Sąd w Strasburgu wspomniał o orzeczeniu polskiego Trybunału Konstytucyjnego z dnia 23 kwietnia 2008 roku [5]. Dotyczyło ono skargi lekarki Zofii Szychowskiej. Powódka wnosiła o zbadanie zgodności z konstytucyjną wolnością wypowiedzi (znowelizowanego) art. 52 ust. 2 KEL w zakresie, w jakim zakazuje zgodnych z prawdą i uzasadnionych ochroną interesu publicznego wypowiedzi lekarzy na temat działalności ich kolegów.
Sędziowie Trybunału stwierdzili (par. 3.5.), że „literalne rozumienie zakwestionowanego przepisu [...] obejmuje wyłącznie krytykę wygłoszoną publicznie i nieprawdziwą, bądź też prawdziwą, ale nieadekwatną co do formy lub treści w stosunku do krytykowanego postępowania innego lekarza oraz niepowiązaną z ochroną interesu publicznego”.
Tymczasem z „wypowiedzi Naczelnego Sądu Lekarskiego oraz sądów lekarskich niższych instancji wynika, zdaniem Trybunału, że pojęcie ‘dyskredytowanie’ w postępowaniach w sprawie odpowiedzialności zawodowej lekarzy, prowadzonych na podstawie art. 52 ust. 2 KEL, jest używane w znaczeniu uproszczonym i odbiegającym od rozumienia zaprezentowanego powyżej. Przez ‘publiczne dyskredytowanie’ sądy lekarskie rozumieją bowiem każdą publiczną krytykę, nie badając powodów (motywów) jej wygłoszenia, ani też – co w sprawie wydaje się zasadnicze – prawdziwości stawianych zarzutów”. Dlatego też, konkluduje Sąd (par. 5.4.), wykładnię zakwestionowanego przepisu przyjętą w praktyce orzeczniczej sądów lekarskich niebadających „prawdziwości twierdzeń obwinionego oraz celu, w jakim upublicznił on informacje o wadliwym postępowaniu innego lekarza, należy uznać za niezgodną z wymaganiem ,konieczności’ ograniczenia, o którym mowa w art. 31 ust. 3 Konstytucji” („Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.”).
Podkreślę, że Trybunał Konstytucyjny zakwestionował wyłącznie interpretację skarżonego przepisu. Sam zaś art. 52 uznał za zgodny z Konstytucją.
Przedstawiciel polskiego rządu zgłosił przed Trybunałem Praw Człowieka dwa wstępne zastrzeżenia. W pierwszym utrzymywał, że powód nie wykorzystał wszystkich możliwości danych mu krajowym prawem, czego wymaga art. 35 par. 1 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności [6] („Warunki dopuszczalności skargi – 1 Trybunał może rozpoznawać sprawę dopiero po wyczerpaniu wszystkich środków przewidzianych prawem wewnętrznym, zgodnie z powszechnie uznawanymi zasadami prawa międzynarodowego, i jeżeli sprawa została wniesiona w ciągu sześciu miesięcy od daty podjęcia ostatecznej decyzji.”). Nie wykorzystał możliwości, gdyż nie złożył skargi do Trybunału Konstytucyjnego. Jak pokazuje sprawa Zofii Szychowskiej, jest to realna możliwość. Trybunał rozpatrywał także podobne sprawy dotyczące odpowiedzialności zawodowej członków korporacji prawniczej.
Reprezentant rządu wskazywał na kolejny niewykorzystany przez powoda środek, jakim jest wejście na drogę postępowania cywilnego.
Trybunał Praw Człowieka:
a. odnośnie skargi konstytucyjnej podkreślił, że wyrok w sprawie Z. Szychowskiej został wydany „prawie dziesięć lat po zakończeniu postępowania” w kazusie R. Frankowicza. Co więcej, Trybunał Konstytucyjny badał art. 52 ust. 2 przed jego nowelizacją z 2003, a nie w jego sformułowaniu odnoszącym się do przedmiotowej sprawy (par. 30). Sędziowie zauważyli ponadto, że w maju 1998 indywidualne skargi konstytucyjne były nowością daną Konstytucją z 1997 roku i nie było jeszcze przypadku rozpatrywanego przez Trybunał, z którego można byłoby wnioskować o skuteczności instytucji indywidualnej skargi konstytucyjnej (par. 31).
b. Trybunał zakwestionował wagę argumentu strony rządowej odnoszącego się do skarg konstytucyjnych składanych przez zawody prawnicze – rząd oparł się na jednym doniesieniu prasowym dotyczącym takiej sprawy i nie dał żadnych bliższych informacji z nią związanych (par. 29).
c. Zdaniem sędziów Trybunału Praw Człowieka, sprzeciw rządu odwołujący się do niewykorzystania przez powoda drogi postępowania cywilnego ogranicza się jedynie do zapewnień, że dr Frankowicz mógł wystąpić z takim powództwem i nie ukazuje „żadnych rozsądnych perspektyw sukcesu”.
Po odrzuceniu sprzeciwu reprezentanta rządu polskiego sędziowie przeszli do rozpatrywania meritum sprawy obejmującego:
a. domniemanie naruszenia art. 10 Konwencji („Wolność wyrażania opinii – 1 Każdy ma prawo do wolności wyrażania opinii. Prawo to obejmuje wolność posiadania poglądów oraz otrzymywania i przekazywania informacji i idei bez ingerencji władz publicznych i bez względu na granice państwowe. Niniejszy przepis nie wyklucza prawa Państw do poddania procedurze zezwoleń przedsiębiorstw radiowych, telewizyjnych lub kinematograficznych.
2 Korzystanie z tych wolności pociągających za sobą obowiązki i odpowiedzialność może podlegać takim wymogom formalnym, warunkom, ograniczeniom i sankcjom, jakie są przewidziane przez ustawę i niezbędne w społeczeństwie demokratycznym w interesie bezpieczeństwa państwowego, integralności terytorialnej lub bezpieczeństwa publicznego ze względu na konieczność zapobieżenia zakłóceniu porządku lub przestępstwu, z uwagi na ochronę zdrowia i moralności, ochronę dobrego imienia i praw innych osób oraz ze względu na zapobieżenie ujawnieniu informacji poufnych lub na zagwarantowanie powagi i bezstronności władzy sądowej.”).
b. Domniemanie naruszenia art. 6 par. 1 Konwencji („Prawo do rzetelnego procesu sądowego – 1 Każdy ma prawo do sprawiedliwego i publicznego rozpatrzenia jego sprawy w rozsądnym terminie przez niezawisły i bezstronny sąd ustanowiony ustawą przy rozstrzyganiu o jego prawach i obowiązkach o charakterze cywilnym albo o zasadności każdego oskarżenia w wytoczonej przeciwko niemu sprawie karnej. Postępowanie przed sądem jest jawne, jednak prasa i publiczność mogą być wyłączone z całości lub części rozprawy sądowej ze względów obyczajowych, z uwagi na porządek publiczny lub bezpieczeństwo państwowe w społeczeństwie demokratycznym, gdy wymaga tego dobro małoletnich lub gdy służy to ochronie życia prywatnego stron albo też w okolicznościach szczególnych, w granicach uznanych przez sąd za bezwzględnie konieczne, kiedy jawność mogłaby przynieść szkodę interesom wymiaru sprawiedliwości.”).
c. Żądanie przez powoda odszkodowania zadośćuczynienia na mocy art. 41 Konwencji („Słuszne zadośćuczynienie –
Jeżeli Trybunał stwierdzi, że nastąpiło naruszenie Konwencji lub jej protokołów, oraz jeżeli prawo wewnętrzne zainteresowanej Wysokiej Układającej się Strony pozwala tylko na częściowe usunięcie konsekwencji tego naruszenia, Trybunał orzeka, gdy zachodzi taka potrzeba, o przyznaniu słusznego zadośćuczynienia pokrzywdzonej stronie.”).
Rozpoznanie zasadności skargi na złamanie art. 10 Konwencji sędziowie rozpoczęli od zapoznania się z poglądem powoda. Twierdził on, że – jako lekarz – powinien mieć prawo sporządzania opinii o leczeniu swojego pacjenta przez innego lekarza. Podnosił też, że decyzja Sądu Lekarskiego ukazywała wrogie nastawienie władz lekarskich do jego pracy w Stowarzyszeniu Obrony Pacjentów. Utrzymywał ponadto, że nagana udzielona mu przez Sąd była elementem prześladowania przez władze, spowodowanego jego zaangażowaniem w walkę o interesy pacjentów. Nagana stanowiła, według powoda, „surową karę”, gdyż stała się przeszkodą w uzyskaniu zatrudnienia na stanowiskach kierowniczych w szpitalu i publicznej administracji. Stał się ofiarą nagonki zainicjowanej przez środowisko medyczne. W jej rezultacie nie otrzymał pracy w Ministerstwie Zdrowia, ograniczył prywatną praktykę i nie mógł zrobić dodatkowej specjalizacji (par. 35).
Replikując strona rządowa ponowiła zarzuty formułowane przez rzeczników odpowiedzialności zawodowej: dyskredytowanie innego lekarza wobec pacjenta, sporządzenie opinii mimo braku odpowiedniej specjalizacji. Przedstawiciel rządu powtórzył, że wydanie krytycznej opinii było działalnością komercyjną powoda, dlatego sąd lekarski miał rację karząc go i zapobiegając tym sposobem kolejnym możliwym naruszeniom praw innych lekarzy. Utrzymywał, że art. 52 KEL służy utrzymywaniu dobrych stosunków między lekarzami i przestrzeganiu zasady solidarności zawodowej. Kara nałożona na R. Frankowicza była niezbędna w celu ochrony praw i reputacji innych lekarzy, stanowiąc zarazem środek najbardziej łagodny z dostępnych sankcji. W podsumowaniu: ograniczenie prawa do wolności wypowiedzi „było konieczne dla osiągnięcia równowagi między ochroną zdrowia pacjentów, interesów innych lekarzy i prawa powoda do swobody wypowiedzi” (par. 37).
Po zapoznaniu się z opiniami stron sędziowie podkreślili, „że wolność wyrażania poglądów, gwarantowana par. 1 art. 10 Konwencji, tworzy jeden z istotnych (essential) fundamentów demokratycznego społeczeństwa i jeden z podstawowych warunków rozwoju takiego społeczeństwa i samospełniania się jego członków”. Trybunał zaznaczył, że art. 10 stosuje się do każdego rodzaju informacji, idei i form wypowiedzi, łącznie z tymi, których celem jest zysk (par 38-39).
Trybunał w wypełnianiu właściwych mu funkcji kontrolnych musi rozpatrywać domniemane naruszenia art. 10 w świetle przypadku jako całości obejmującej także ogólny kontekst publikowanych wypowiedzi. W szczególności należy stwierdzić, czy „badane ograniczenie było ‘proporcjonalne do prawomocnych celów, do których dąży’, a także czy racje, do których odwołują się narodowe władze, aby usankcjonować ograniczenie są ‘właściwe i wystarczające’”. Państwa Strony Konwencji mają pewien margines swobody w ocenie niezbędności ograniczeń, jednakże jest on „przedmiotem europejskiego nadzoru dotyczącego relewancji reguł i decyzji je wprowadzających” (par.41).
Trybunał wobec sprzecznych opinii stron musiał w pierwszym rzędzie stwierdzić, czy kwestionowane orzeczenie ogranicza korzystanie przez powoda z prawa do swobody wypowiedzi. Sędziowie, wbrew stanowisku przedstawiciela rządu, powtórzyli, że sprawy związane z wykonywaniem zawodowej praktyki nie są wyłączone spod ochrony art. 10 Konwencji. Przypomnę, że zdaniem Trybunału przywołany przepis stosuje się do każdego rodzaju informacji. Stąd – konkludują sędziowie – zastosowanie wobec powoda „sankcji dyscyplinarnych za wypowiedzenie krytycznej opinii o leczeniu otrzymywanym przez pacjenta równa się ograniczeniu jego prawa do wolności wyrażania poglądów” (par. 44). Należy więc stwierdzić, czy ograniczenie to jest:
a. przewidziane prawem,
b. ukierunkowane na urzeczywistnienie jednego lub więcej prawomocnych celów wymienionych w par. 2 art. 10,
c. niezbędne w społeczeństwie demokratycznym do tego, aby cele te osiągnąć.
Odnośnie warunku a. Trybunał „bezdyskusyjnie” stwierdził, że ograniczenie wolności wypowiedzi jest przewidziane prawem – art. 52 par. 2 i art. 10 KEL. Sędziowie zgodzili się także ze stroną rządowa, że ograniczenie to służy urzeczywistnianiu celów wymienionych w art. 10 par. 2 Konwencji, czyli spełnia warunek b. W tej sytuacji Trybunał przystąpił do zbadania warunku c.
Sędziowie podnieśli, że lekarzy – podobnie jak prawników z ich klientami – łączy „specjalna relacja z pacjentem oparta na, powiernictwie, zaufaniu i ufności, że pierwsi będą używali wszelkiej dostępnej wiedzy i środków dla zapewnienia dobrostanu drugim”. To zaś pociąga potrzebę zachowania solidarności wśród członków profesji. Jednocześnie Trybunał uważa, że pacjent ma prawo do konsultacji u innego lekarza w celu uzyskania drugiej opinii o otrzymywanym leczeniu i prawo do liczenia na bezstronną i obiektywną ocenę postępowania ocenianego lekarza” (par. 49).
To, że krytyczna opinia została wydana w ramach komercjalnej działalności powoda, nie pozbawia jej automatycznie ani prawdziwości, ani obiektywności. Sąd stwierdził, że „krajowe władze znajdując, że powód zdyskredytował innego lekarza, nie poczyniły żadnych poważnych szacunków prawdziwości tez zawartych w opinii.” Jak orzekł Okręgowy Sąd Lekarski: „ponieważ krytyka innego lekarza jest niedopuszczalna, kwestia czy raport powoda rzeczywiście oddaje fakty, pozostaje bez znaczenia” (par. 50).
Zdaniem Trybunału, „taka rygorystyczna (strict) interpretacja przez sądy zawodowe prawa krajowego, jako niedopuszczającego do jakiejkolwiek krytycznej wypowiedzi w lekarskiej profesji nie jest zgodna z prawem do wolności wyrażania poglądów”. Sąd zauważył, że tak rygorystyczne podejście do problemu krytycznych opinii o kolegach wiąże się z ryzykiem zniechęcania lekarzy do właściwego informowania podopiecznych o stanie ich zdrowia i otrzymywanym leczeniu, co ze swej strony może ujemnie wpływać na „najwyższy cel lekarskiej profesji – jakim jest ochrona zdrowia i życia pacjentów” (par. 51).
Następnie Trybunał odnotował, że władze krajowe nie zbadały, czy powód bronił społecznie sankcjonowanego interesu. Sędziowie uznali, że opinia R. Frankowicza nie była „bezzasadnym osobistym atakiem na innego lekarza, ale dokonaną z medycznego punktu widzenia krytyczną oceną leczenia ordynowanego pacjentowi przez tego lekarza i – jako taka – dotyczy publicznego interesu”. W konkluzji: „zaskarżone ograniczenie było nieproporcjonalne do chronionych przez nie prawomocnych celów i, odpowiednio, nie było niezbędne w demokratycznym społeczeństwie dla ochrony praw innych osób”. W konsekwencji ograniczenie to doprowadziło do naruszenia art. 10 Konwencji, jak jednogłośnie stwierdzili sędziowie (par. 51-53).
W kolejnych paragrafach orzeczenia Trybunał rozparzył domniemane naruszenie art. 6 par. 1 Konwencji.
Powód w skardze żalił się na pozbawienie go prawa do rzetelnego postępowania sądowego. Wskazywał na brak bezstronności sędziów będących członkami Okręgowej Izby Lekarskiej, co predysponuje ich do reprezentowania interesów „lobby lekarskiego”. Podobna stronniczość ma cechować, zdaniem R. Frankowicza, Naczelny Sąd Lekarski. Jej główną przyczyną jest skład sędziów tej instancji. Przypomnę, że apelację powoda rozpatrywało 4 lekarzy i jeden zawodowy sędzia, który – jak stwierdził aplikant – „często przyłącza się do opinii większości”. Nadto, podkreślał R. Frankowicz, w Polsce nie ma wyższej instancji, do której mógłby się odwołać od wyroku NSL (par 14).
Trybunał Praw Człowieka odpowiadając na wysunięte zarzuty przypomniał, że stosowane są dwa testy sprawdzające bezstronność składu orzekającego. Pierwszy, subiektywny, polega na ustalaniu osobistych przekonań poszczególnych sędziów zaangażowanych w daną sprawę. Drugim testem jest upewnienie się, czy sędzia daje gwarancje bezstronności wystarczające do rozproszenia uprawnionych wątpliwości w tym względzie (par. 62).
Odnośnie testu subiektywnego Trybunał przypomniał, że należy zakładać bezstronność każdego członka składu, aż do wykazania, że jest inaczej, czyli do czasu przeprowadzenia przeciwdowodu (proof to the contrary). Sąd uznał, że istotą skargi powoda na bezstronność sądu zawodowego było domniemanie, iż skład orzekający tworzyli nie zawodowi sędziowie, lecz lekarze, co czyniło go podatnym na wpływ lokalnej władzy administracyjnej. Jednakże, zdaniem sędziów, R. Frankowicz nie przedstawił żadnego świadectwa na okoliczność wywierania przez tarnowskiego wojewodę jakiegokolwiek nacisku na skład orzekający. Co więcej, nic nie wskazuje, aby poszczególni lekarze-sędziowie kierowali się osobistymi uprzedzeniami. Nawet powód tego nie sugerował. Za bezstronnością sądów lekarskich przemawiają również względy formalne: kadencyjność sędziów oraz ich niezależność od samorządu lekarskiego, a także obecność sędziego zawodowego w NSL. Czynią one zadość wymogom drugiego testu bezstronności.
Biorąc pod uwagę rozważone wyżej okoliczności Trybunał jednogłośnie orzekł, że nie doszło do naruszenia art. 6 par. 1 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności (par. 67).
Trybunał nie uznał roszczeń powoda (powołującego się na art. 41 Konwencji) do odszkodowania za utratę zarobków będącą wynikiem nagany jako wspomnianej już „surowej kary”. Nie dopatrzył się bowiem związku przyczynowego między szkodą a zaistniałym naruszeniem prawa do swobody wyrażania poglądów. Natomiast zgodził się z żądaniem R. Frankowicza o zadośćuczynienie jako symboliczną rekompensatę za cierpienia rodziny lekarza i jego samego, szacując je na 3.000 euro. Wymierzając tę sumę Trybunał zauważył, że już sama satysfakcja z uzyskanego wyroku wystarczałaby jako satysfakcjonujące zadośćuczynienie (par. 71).
Opracował Kazimierz Szewczyk
|