| |||
ETYKA W BIOTECHNOLOGII - KazusyKazus pani Sabiny - opisHistoria pani Sabiny – Rosjanki z pochodzenia – zaczęła się przed 10 laty. Pacjentka miała wtedy szesnaście lat. Mówiła słabo w języku polskim. Dziewczyna była bardzo szczupła, cichutka, mocno przestraszona. Do dużej kliniki stomatologicznej w Warszawie przyprowadziła ją matka z prośbą, aby wyleczyć zęby córki, poprawić jej wygląd. Po zebraniu wywiadu, wykonaniu zdjęć rentgenowskich, przeprowadzeniu badania stomatologicznego okazało się, że zęby szczęki są mocno zniszczone przez próchnicę, z dużą ilością wypełnień, nieszczelnościami i próchnicą wtórną. Zęby dolne były w lepszym stanie, wymagały jedynie wymiany dwóch wypełnień. Poza tym wszystkie zęby pacjentki należało oczyścić z kamienia i osadu. Zaplanowano zabiegi higienizacyjne, leczenie zachowawcze zębów żuchwy oraz dużą pracę protetyczną w szczęce. Praca protetyczna miała polegać na założeniu koron protetycznych na zębach szczęki. Miały to być korony pełnoceramiczne – bardziej estetyczne i zdrowsze dla dziąseł pacjentki. Ponieważ zęby były zniszczone przez próchnicę, zdecydowano, że wcześniej będą one przeleczone kanałowo i wzmocnione wkładami koronowo-korzeniowymi. Pacjentka i jej mama zaakceptowały plan i kosztorys leczenia. Po wykonaniu i założeniu całej pracy pacjentka nie pokazała się w gabinecie przez kolejne trzy lata. Po tym okresie, gdy zgłosiła się do kliniki w asyście matki okazało się, że korony mają popękaną porcelanę. Dziewczyna jest posiniaczona na rękach i nogach. Mówiła, że upadła na schodach i zębami uderzyła o schodki. Razem z matką prosiły o wykonanie nowej pracy. Wykonano zdjęcia rentgenowskie zębów po urazie i okazało się, że dwa zęby przednie należy usunąć ponieważ mają złamane korzenie. Wykonano ekstrakcje zębów, zdjęto popękane korony, wykonano ponowne wyciski. Po przygotowaniu koron porcelanowych przez laboratorium, zacementowano pracę pacjentce. Korony były również pełnoceramiczne ponieważ takie było życzenie pacjentki i jej matki. Panie rozliczyły się za wykonana pracę. Minęły kolejne trzy lata. W tym okresie pacjentka znów nie pokazała się w gabinecie na żadnej wizycie kontrolnej. Tłumaczyła się, że wyjeżdżała i nie było jej w Polsce. I tym razem miała popękaną porcelanę na koronach protetycznych. Tym razem również mówiła, że upadła i dlatego ma zniszczoną pracę. Poprosiła o dalsze leczenie. Po zbadaniu pacjentki okazało się, że kolejne dwa zęby wymagają ekstrakcji, cała praca musi być wymieniona, zęby żuchwy w znacznym stopniu są starte, ponieważ porcelana jest znacznie twardsza od szkliwa i pacjentka koronami porcelanowymi w szczęce pościerała własne zęby w żuchwie. Pacjentce dano do wypełnienia wywiad ogólnomedyczny, w celu sprawdzenia czy przez ponad sześć lat nie uległ zmianie stan jej zdrowia. Pacjentka nadal była ogólnie zdrowa. Tym razem, aby oszczędzić zęby w łuku przeciwstawnym, zaproponowano pacjentce wykonanie koron i mostów z kompozytu. Są to korony lżejsze, tańsze i bardziej miękkie, twardością bardziej zbliżone do zębów własnych. Mają gorszą estetykę i wytrzymałość od koron porcelanowych. Pacjentka zaakceptowała to rozwiązanie i koszty leczenia. Prace wykonano, odbudowano też kompozytem starte zęby w żuchwie. Po kolejnych dwóch latach sytuacja znów się powtórzyła. Kolejny ząb wymagał ekstrakcji. Pacjentka chciała, aby wszczepić jej implanty w miejsce utraconych zębów. Lekarze prowadzący przekonali pacjentkę, że na tym etapie i przy tak jak u niej usytuowanych brakach zębowych można jeszcze wykonać mosty, gdyż jest wystarczająca ilość filarów protetycznych. Po wszczepieniu implantów w przypadku urazu pacjentka straci nie tylko implanty, ale i kość wyrostka zębodołowego. Pani Sabina kolejny raz zgodziła się na wykonanie pracy i za nią zapłaciła. W chwili obecnej pacjentka ma kolejny ząb pęknięty, kwalifikujący się do ekstrakcji. Tym razem nie będzie można wykonać u niej stałego uzupełnienia protetycznego, typu konwencjonalnego - mosty protetyczne. Jest zbyt mała ilość filarów protetycznych. Pacjentce można wykonać wyjmowaną protezę uzupełniającą zęby przednie, lub przeprowadzić leczenie implantologiczne. Kosztowne, bolesne, ale dające możliwość wykonania mostów - uzupełnień niewyjmowanych. Pani Sabina chce zdecydować się na leczenie implantologiczne. Jest świadoma kosztów i ryzyka związanego z tym leczeniem. Mówi, że jej upadki były spowodowane przez dużego psa, którego jest właścicielką. Zdaje sobie sprawę, że jeśli upadnie mając w ustach implanty i mosty na nich oparte, to straci nie tylko pracę protetyczną, ale także i kość. Jest świadoma, że w przypadku spełnienia się czarnego scenariusza będzie można wykonać jej tylko grubą protezę uzupełniającą utracone tkanki. Chce podjąć takie ryzyko, chce leczyć się implantologicznie, twierdzi, że nie jest w stanie zaakceptować wyjmowanej protezy, jak jest inna szansa. No i oczywiście jest gotowa zapłacić za swoje leczenie. Nasuwa się pytanie: Jak postąpić? Jak prowadzić taką pacjentkę? Czy należy leczyć ją tak, jak ona sobie tego życzy? A przecież istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że pacjentka przewróci się, zrobiła to już wielokrotnie, i zniszczy nie tylko pracę, ale też i swoje zdrowie. Czy należy skazać ją na noszenie protezy wyjmowanej w wieku dwudziestu sześciu lat? Czy istnieje jakaś inna prawda, której pacjentka nie chce nam zdradzić nawet za cenę dalszej utraty zdrowia? A może ta prawda jest tak bolesna, że ona sama oddala ją od swojej świadomości. Czy w takiej sytuacji możemy zdradzić pacjentce nasze podejrzenia, że przyczyną jej upadków i sińców nie są schody i pies? Czy lekarz powinien szukać wszelkich możliwych sposobów, aby sprawdzić, czy istnieje jakaś bolesna, ukryta prawda o pacjentce, czy powinien przyjąć tylko tę prawdę, którą ona sama podaje? Kazus opisała Anna Skowrońska |