| |||
ETYKA W POLITYCE - Kazusy>Etyka wojnyPodtapianie Chalida Szejka Mohammeda a dopuszczalność stosowania tortur indagacyjnych - komentarz Gdyby nie 11 września 2001 r., ogłoszona potem przez USA „wojna z terroryzmem” temat tortur zapewne wydawałby się niewarty poważnej dyskusji filozoficznej. Tymczasem 11 września sprawił, że moralna dopuszczalność tortur stała się przedmiotem ożywionej debaty publicznej. Dlatego trudno tę kwestię pominąć, tym bardziej że wiąże się ona z filozoficznymi problemami natury bardziej ogólnej, choćby takimi, jak tzw. problem brudnych rąk czy granice rachunku utylitarystycznego. Jedyny rodzaj tortur, który bywa niekiedy broniony na gruncie moralnym to tortury indagacyjne (interrogational), czyli służące wydobyciu jakichś informacji, od posiadania których zależy życie wielu ludzi. Zwolennicy stosowania tego rodzaju tortur odwołują się najczęściej do tzw. argumentu tykającej bomby: czy wolno torturować terrorystę, który zna położenie mającej właśnie wybuchnąć bomby lub miejsce i przebieg zaplanowanego ataku terrorystycznego, w którym zginie wielu ludzi. A. Dershowitz przywołuje taki przykład: na kilka tygodni przed zamachami 11 września CIA złapała Zacariasa Moussaouiego, o którym przez pewien czas sądzono, że miał być dwudziestym zamachowcem. Nie przeszukano jednak jego komputera ani mieszkania (jak się później okazało w komputerze miał dane niektórych z terrorystów, którzy potem wbili się samolotami w wieże WTC). Dershowitz, który po zamachach z 11 września wsławił się propozycją zalegalizowania tortur i poddania tej techniki przesłuchań sądowemu nadzorowi (sądy wydawałyby „nakaz tortur”, tak jak dziś wydają nakaz przeszukania czy aresztowania), zastanawia się, co by było, gdyby CIA dotarła do tych materiałów, ale byłyby one niekompletne. Czy funkcjonariusze powinni byli wtedy uciec się do tortur na jednym człowieku, by uniknąć zamachu i śmierci (jak się potem okazało) niemal 3 tys. ludzi? Dershowitz uważa, że tak. Podobne rozumowanie stało też za obroną „udoskonalonych technik przesłuchiwania” (enhenced interrogational techniques) stosowanych przez USA wobec podejrzanych o terroryzm po 2001 r., w tym wobec Chalida Szejka Mohammeda. Oczywiście niektóre z tych technik są na granicy tego, co określamy jako tortury, ale wydaje się przypadek podtapiania dość jednoznacznie można określić tym mianem. Faktyczny problem to kwestia skuteczności tortur – wielu argumentowało, że Chalid, by uniknąć dalszych tortur mówił to, co chcieli usłyszeć sami przesłuchujący. Ponieważ nie jest to kwestia, które można rozwiązać przy pomocy analizy filozoficznej, na potrzeby argumentu przyjmijmy, że możliwa jest sytuacja, w której by zapobiec śmierci bardzo wielu ludzi musimy użyć tortur (a wszelkie słabsze „techniki przesłuchań” zawodzą). Zwolennicy stosowania tortur w takich wypadkach argumentują niekiedy, że skoro czasami nawet zabójstwo jest moralnie dopuszczalne (np. obrona własna, wojna sprawiedliwa) to i tortury niekiedy muszą być dopuszczalne, ponieważ są mniejszym złem. Zabójstwo to całkowite unicestwienie podmiotu, tortury – tylko chwilowe. H. Shue argumentuje, że za pomocą takiego argumentu bardzo rzadko dałoby się usprawiedliwić tortury, ponieważ w przypadku tortur nie jesteśmy zazwyczaj w stanie zapewnić warunków sprawiedliwej walki. Na polu walki nasz napastnik zawsze może się wycofać z zamiaru zabicia nas, żołnierze wroga mogą się poddać zamiast walczyć – w przypadku tortur bardzo rzadko taka możliwość jest zapewniona. W świetle takiego argumentu dopuszczalne byłyby tylko ograniczone tortury indagacyjne służące wydobyciu konkretnej informacji mogącej uratować wielu ludzi. Jednak natura tortur – twierdzi Shue – jest taka, że mają one tendencję do wyradzania się w tortury terrorystyczne – służące celom sadystycznym, karnym lub odstraszającym. A to znaczy, że tortury właściwie nigdy nie byłyby usprawiedliwione moralnie. Inni (D. Sussman), zwracając uwagę na specyfikę tortur i przywołując wspomnienia ludzi torturowanych, twierdzą, że nawet takie ograniczone tortury byłyby bardzo trudne do obrony. Tortury są bowiem podobne do gwałtu i w tym sensie mogą być niekiedy gorsze nawet od śmierci. Na torturach pewna część nas samych zwraca się przeciwko innej części, w rezultacie cierpimy nie tylko fizycznie, ale i samych siebie traktujemy jako zdrajców. Osobny problem filozoficzny dotyczy tego, dlaczego – nawet jeśli uznalibyśmy, że w pewnych skrajnych sytuacjach ograniczone tortury indagacyjne mogą być moralnie usprawiedliwione – tortury raczej nie powinny być normalną, zalegalizowaną – albo co najmniej na wpół zalegalizowaną (tak jak stało się to w przypadku CIA po 11 września 2001) – procedurą dokonywania przesłuchań. Innymi słowy, dlaczego nie wszystko, co niekiedy jest moralnie dopuszczalne, powinno być zalegalizowane. Cytowane w komentarzu artykuły, czyli H. Shue, Tortury, A. Dershowitz, Czy powinno się torturować terrorystę, gdy bomba tyka? oraz D. Sussman, Co jest złego w torturach? można znaleźć w: T. Żuradzki, T. Kuniński (red.), Etyka wojny. Antologia, PWN, Warszawa 2009. opracował Tomasz Żuradzki |