| |||
BIOETYKA / ETYKA MEDYCZNA - KazusyNadgorliwa matka - opisW dniu 9 czerwca 2006 roku do gabinetu dermatologicznego mieszczącego się w jednym z miast na południu Polski, zgłosiła się matka z dzieckiem. Lekarz dermatolog J.Z.J. praktykująca w charakterze specjalisty od 1995, mająca kontrakt z NFZ na porady dermatologiczno-wenerologiczne, przyjęła 10-letnią dziewczynkę O. M. Obecna i wszystkie następne wizyty miały miejsce po godz. 20. na wyraźną prośbę matki. Lekarka obejrzała zmiany skórne na małżowinie usznej lewej. Były to zaczerwienienia z towarzyszącym im świądem oraz – jak twierdziła matka – okresowo dużą bolesnością. W rozpoznaniu doktor J.Z.J. napisała: „obserwacja w kierunku łojotokowego zapalenia skóry małżowiny usznej lewej” oraz zaleciła stosowanie preparatu Pimafucort – maści działającej grzybo- i bakteriobójczo oraz przeciwuczuleniowo stosowanej w tym schorzeniu. Po kilkumiesięcznej przerwie, 8 września matka ponownie przyszła z córką. Tym razem jednak z powodu bardzo dyskretnych zmian o charakterze rumienia na lewym policzku. Dr J.Z.J. podejrzewając grzybicę skóry gładkiej, przepisała preparat Nizoral krem i poleciła wizytę kontrolną. Po tygodniu na wizycie kontrolnej potwierdziła wstępne rozpoznanie i ponowiła wcześniej przepisany lek. Następna wizyta miała miejsce 23 września. Zdaniem lekarki nastąpiła znacząca poprawa stanu miejscowego. Dr J.Z.J. ostatecznie upewniwszy się w dokonanym rozpoznaniu, utrzymała dotychczasowe leczenie. Ostatnia wizyta odbyła się 27 września tegoż roku. Dr J.Z.J. w karcie choroby odnotowała: „dalsza poprawa, brak objawów patologicznych, stan po grzybicy skóry gładkiej”. Poinformowała matkę dziecka, że dziewczynka jest zupełnie zdrowa i nie wymaga dalszego leczenia. Matka upierała się jednak, aby zlecić kolejną wizytę ponieważ martwi się o stan zdrowia córki i nie chcąc „czegoś” zaniedbać, musi się upewnić, że zmiany zupełnie ustąpiły. Lekarka ponownie podkreśliła, że zmiany skórne zanikły i nie muszą a nawet nie mogą być dłużej leczone, gdyż leki, nawet miejscowe, stosowane przewlekle mogą uczulać lub wywołać inne reakcje niepożądane. Mimo wyjaśnień, matka pacjentki nie przyjmowała tego do wiadomości i domagała się dalszego leczenia. Gdy doktor J.Z.J. nie chciała ulec presji, matka zażądała zaświadczenia o stanie zdrowia swojego dziecka. Zaświadczenie o braku jakichkolwiek zmian patologicznych na skórze zostało bezzwłocznie wypisane. Mimo spełnionego żądania, matka dziewczynki nie chciała opuścić gabinetu. W poczekalni, podobnie jak poprzednio, nie było już żadnych pacjentów. Pomimo usilnych próśb lekarki, kobieta nie chciała opuścić gabinetu oraz domagała się dalszego leczenia. Z powodu braku jakiegokolwiek porozumienia, lekarka poinformowała matkę, że wezwie policję w celu usunięcia jej z gabinetu. Wywołało to furię i zachowanie agresywne. Dr J.Z.J. spokojnie, mimo atmosfery zagrożenia, poinformowała matkę o możliwości leczenia w innej poradni w tym samym mieście, podając konkretny adres, placówki publicznej. Rozstały się po ok. 40 min. nieprzyjemnej dla lekarki rozmowy. Doktor, czując się zagrożona agresją słowną matki, włączyła dyktafon rejestrujący całe zdarzenie w gabinecie. Po kilku tygodniach od zdarzenia lekarka otrzymała pismo od rzecznika praw pacjenta z regionalnego oddziału NFZ, w którym informowano ją o skardze matki na uchylanie się J.Z.J. od leczenia jej córki. Lekarka natychmiast skontaktowała się z prawnikiem przy NFZ, poinformowała o historii leczenia dziecka, wizytach kontrolnych oraz braku podstaw do dalszego diagnozowania i terapii. Zwróciła również uwagę na fakt, iż kolejne wizyty niemające podstaw merytorycznych mogłyby spowodować zarzut o próbę wyłudzania przez dr J.Z.J. funduszy z NFZ, marnowanie pieniędzy publicznych i postępowanie niezgodne etosem lekarza, skutkując w przyszłości zerwaniem kontraktu na porady dermatologiczne. Mimo tych wyjaśnień pracownica NFZ stanęła po stronie skarżącej i wyraziła opinię, że matka kierowała się jedynie zrozumiałą troską o zdrowie swojego dziecka. Kazus opisała J.Z.J. |