| |||
BIOETYKA / ETYKA MEDYCZNA - KazusySprawa Glass przeciwko Zjednoczonemu Królestwu - opisSkarga do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPCz) została złożona w imieniu dwojga aplikantów Davida Glassa, jako pierwszego powoda i jego matki Carol Glass, jako drugiej aplikantki. Urodzony w 1986 roku David był dzieckiem ciężko psychicznie i fizycznie upośledzonym, wymagającym całodobowej opieki [1]. Chłopiec cierpiał na zwyrodnienie torbielowate mózgu i porażenie mózgowe. Nie potrafił mówić, był częściowo niewidomy, epileptyczny i miał bardzo duże trudności z uczeniem się [2]. Trybunał skargę przyjął 18 marca 2003 roku; orzeczenie wydał 9 marca 2004 [3]. FaktyW 1998 roku, dwunastoletniego wówczas chłopca, z powodu „szczególnie złego stanu zdrowia” przyjęto do St Mary’s Hospital – jednego z dwu szpitali publicznych należących do Portsmouth Hospitals National Health Servise Trust (Fundusz Krajowej Opieki Zdrowotnej dla Szpitali w Portsmouth – dalej: Fundusz). Poddany tam został zabiegowi udrażniania górnych dróg oddechowych. Po zabiegu pojawiły się komplikacje pooperacyjne, łącznie z infekcjami. Pacjenta z powodu stanu krytycznego podłączono do respiratora. W tym czasie miała miejsce dyskusja między matką chłopca, zespołem intensywnej terapii medycznej i pediatrami. Rozważano między innymi następujący pogląd. David jest umierający i dalsze intensywne leczenie przedłużające życie będzie niewłaściwe, tzn. nie będzie leżeć w jego interesie najlepiej pojmowanym. Matka – Carol Glass – i inni członkowie rodziny wyrażali niezadowolenie z powodu tej opinii. Jednakże w notatce z 30 lipca 1998 jeden z lekarzy wspomniał, że rodzina wydawała się akceptować sytuację „bez stresu lub większego zaskoczenia”. Następnego dnia w wyniku „niekonstruktywnego i konfrontacyjnego” spotkania z członkami rodziny, szpital wystąpił z propozycją uzyskania zewnętrznej opinii o stanie Davida i o przydatności dalszej intensywnej terapii. Z propozycją tą wystąpiono dwa razy i dwa razy była odrzucana przez panią Glass. Fundusz skonsultował się ze swoim prawnikiem i poradził aplikantce uczynić to samo (par. 10). Stan zdrowia chłopca poprawił się na tyle, że 31 lipca można go było przenieść z intensywnej terapii na oddział pediatryczny. Aplikanci zwrócili uwagę, że w historii choroby odnotowano, że przeniesienie odbyło się na „żądanie rodziny”. Chłopca wypisano że szpitala 2 września. Jednak z powodu powtarzających się infekcji układu oddechowego, kilkakroć przyjmowano go i wypisywano z lecznicy. 8 września, podczas jednej z takich hospitalizacji lekarze dyskutowali z matką możliwość użycia morfiny w celu złagodzenia cierpień dziecka. Carol Glass wyraziła swój sprzeciw co do podania morfiny lub innych środków łagodzących ból i stres. Powiedziała też lekarzom, że w przypadku, gdyby serce Davida przestało bić – oczekuje resuscytacji, łącznie z intubacją (umieszczenia w tchawicy pacjenta rurki plastikowej długości ok. 25-28 cm). Zdaniem dr Joanne Walker resuscytacja nie leżała w najlepiej pojmowanym interesie pacjenta. Stwierdziła, że jeżeli śmierć będzie nieunikniona, wówczas wszystko co można zaofiarować, to „morfina i czuła, sprawowana z miłością opieka”. Tego samego dnia lekarz rodzinny (general practitioner) aplikantów poinformował szpital, że skontaktował się z nim prawnik powódki w sprawie podania morfiny Davidowi (par. 12). Dr J. Walker stwierdziła, że w dyskusji matką chłopca toczonej 8 września 1998 powiedziała: „Jeśli stan [Davida] pogorszy się gwałtownie, wówczas powinno się wdrożyć wentylowanie przy użyciu worka i maski, ale nie [powinno się podejmować] masażu serca, ani podawać dożylnych bądź innych lekarstw w celu resuscytacji”. Zalecany przez dr Walker sposób respiracji jest nieinwazyjną tlenoterapią, która „zapewnia rytmiczne oddychanie i usprawnia wentylację płuc, dzięki czemu poprawia komfort i jakość życia chorego, a także zmniejsza poziom napięcia psychicznego i lęku, jako objawów głodu tlenowego” [4]. Odnosząc się do ewentualnego podania morfiny dr J. Walker podkreślała, że lekarze nigdy nie przepiszą tego leku lub innych uspokajających środków bez uprzedniej konsultacji z matką. Zapisała także w swoich notatkach, że „powiedziała [aplikantce], iż możemy podać morfinę w celu usunięcia stresu, nawet brew jej woli (a możemy – gdyż, jak zapewnił mnie kurator [5], żaden sędzia nie unieważnił decyzji lekarza i nie wycofał leczenia/łagodzenia symptomów), jednak nie chcemy tego zrobić bez powiedzenia jej o tym” (par. 13-14). Zdaniem strony rządowej reprezentującej Fundusz przed ETPCz, zgoda na niepodejmowanie resuscytacji została potwierdzona przez panią Glass 9 września. Dowodem były notatki z tego czasu sporządzone przez dr. Richarda Halletta. Zgodnie z nimi matka rozumiała „że przejście do pełnej intubacji i leczenia na oddziale intensywnej terapii mogłoby być niewłaściwe”. W notatkach tego lekarza pojawiła się także „kwestia morfiny i pani Glass zgodziła się z jej podawaniem w dawkach terapeutycznych wystarczających do usunięcia bólu, jeśli to będzie konieczne… z perspektywy dzisiejszej i wczorajszej rozmowy z matką widoczne jest osiągnięcie porozumienia, włączenie sądu może nie być konieczne” (par.15-17). 19 października 1998 podczas kolejnego pobytu chłopca w St Mary’s Hospital badało go przy różnych okazjach dwoje lekarzy. Wyrażali poważne obawy, co do perspektyw przeżycia. Dr Walker zaobserwowała, że pacjent wyglądał „koszmarnie” (ghastly) i sprawiał wrażenie „wyczerpanego”. Kilka godzin później w opinii lekarzy pacjent „umierał z powodu choroby płuc” (par. 20-21). Lekarze opiekujący się Davidem zalecali diamorfinę (heroinę – silnie przeciwbólowo działającą pochodną morfiny) sądząc, że pacjent znalazł się w terminalnej fazie choroby i wymaga terapii przeciwbólowej. Pani Glass i pozostali członkowie rodziny nie zgadzali się z tą diagnozą. Obawiali się też, że diamorfina zastępująca wcześniej wymienianą morfinę, może ograniczyć szanse chłopca na powrót do zdrowia czy wręcz może doprowadzić do jego śmierci, co równałoby się eutanazji. Aplikantka zakomunikowała swoje obawy na spotkaniu z J. Walkerem, R. Hallettem, dyrektorem Funduszu i w obecności policjantki zaproszonej na spotkanie przez władze szpitala. Przedstawiciele lecznicy obstawali przy decyzji podania diamorfiny. Matkę chłopca zapewniono, że otrzyma on „najmniejszą możliwą dawkę”. Pani Glass była zdania, że na spotkaniu dużą rolę odegrał dyrektor tak, iż stało się dla niej jasne, że Davidowi zostanie podana diamorfina. Wspomniała o piśmie, jakie skierował on do aplikantki, w którym stwierdza, że poinstruował lekarzy, aby podawali lek w minimalnej dawce przez 24 godziny. Strona rządowa utrzymywała, że dyrektor w żadnej mierze nie wpływał na kliniczny osąd w sprawie Davida. Lekarze zgodnie zapewniali panią Glass, ze podanie diamorfiny nie jest eutanazją (par. 22-23). Po tych rozmowach C. Glass wyraziła gotowość zabrania syna do domu jeśli diagnoza jego bliskiej śmierci jest prawdziwa. Jednak policjantka powiedziała jej, że jeśli będzie usiłowała zrealizować ten zamiar – zostanie zatrzymana. Lekarze dodali, że jeżeli obecni w szpitalu członkowie rodziny nie pozwolą podać diamorfiny, to także zostaną zatrzymani (par. 24). Wlew leku rozpoczęto 20 października. Aplikanta twierdziła, że diamorfinę podawano w dawce 1mg na godzinę, co w istocie było dawką dla dorosłego, zbyt dużą dla dziecka w wieku Davida. Strona rządowa zaprzeczała temu, wskazując na wagę pacjenta i na fakt, że poprzednie podawanie opiatów (do których należy i morfina, i diamorfina) zwiększyło tolerancję chorego na ten lek. Rozgorzał spór między rodziną chłopca (matka w nim nie uczestniczyła) a lekarzami. Wierzyli oni, że Davida poddano ukrytej eutanazji i usiłowali zapobiec wejściu lekarzy do pokoju chorego. Władze szpitala przywołały ochronę i zagroziły usunięciem rodziny z lecznicy (par. 25-26). Do karty choroby Davida – bez konsultacji z matką – wpisano tzw. do not resuscitate order (DNR). Jest to polecenie o niepodejmowaniu resuscytacji wystawiane przez lekarza. Polecenia mogą być spisywane przez lekarza na prośbę pacjenta bądź przedstawiciela prawnego. Lekarz jest także uprawniony do ich samodzielnego sporządzania, gdy uzna resuscytacje za procedurę daremną (nieskuteczną). DNR orders należy odróżniać od DNR directives (dyrektyw o niepodejmowaniu resuscytacji). Dyrektywy są bowiem oświadczeniami sporządzanymi przez kompetentnych pacjentów lub przedstawicieli chorych niekompetentnych. Dokumenty takie są odpowiednikami oświadczeń pro futuro (nazywanych u nas testamentami życia) i stałych pełnomocnictw [6] (par. 27). W rezultacie ustawicznego sprzeciwu rodziny, 21 października dawkę diamorfiny zredukowano o połowę. Rząd zwrócił uwagę na pogląd lekarzy, że diamorfina w pierwotnej dawce poprawiła jego stan. Dr Walker stwierdziła, że to była „rzeczywista ulga i przyjemność widzieć [Davida] spokojnego i rozluźnionego… jego ogólny stan wyraźnie się poprawił, łącznie ze zmniejszeniem stresu i pobudzenia” (par. 28). Następnego dnia C. Glass zaobserwowała, że stan zdrowia syna pogorszył się niepokojąco (alarmingly) i uznała, że był to efekt działania diamorfiny. Rodzinę pogorszenie „nadzwyczaj wzburzyło”. Wszyscy zażądali wycofania leku. Dr J. Walker poinformowała ich, że będzie to możliwe tylko wówczas, gdy zgodzą się na niepodejmowanie resuscytacji i nie będą żądać innych sposobów pobudzania funkcji życiowych pacjenta. Według strony rządowej zasadniczym celem, dla którego lekarka udzieliła takiej właśnie informacji było uchronienie chłopca przed niepokojem wywołanym niepotrzebnym hałasem i poruszaniem chłopca, ponieważ pacjent był w tym czasie spokojny, oddychał miarowo i nie wykazywał oznak stresu. Rodzina próbowała pobudzić Davida. Między innymi ciotka i wujek odłączyli diamorfinę, pozostali jej członkowie stymulowali chłopca prychając mu w uszy, masując nogi i podnosząc na łóżku. Podczas tych działań doszło do bójki między trzema członkami rodziny a lekarzami J. Walker i Markiem Ashtonem. W międzyczasie do szpitala wezwano policję. Kilku policjantów zostało w bójce zranionych. Rany dwu lekarzy były na tyle poważne, że uniemożliwiły wykonywanie obowiązków. Z oddziału ewakuowano też pozostałe dzieci. W trakcie bójki, C. Glass z powodzeniem reanimowała syna. Stan Davida poprawił się na tyle, że mógł on odpowiadać na bodźce płynące ze strony krewnych i umożliwił opuszczenie szpitala 21 października (par. 29-32). Biorący udział w bójce wuj chłopca i jego dwie ciotki zostali oskarżeni o naruszenie nietykalności cielesnej J. Walker i M. Ashtona. W czerwcu 2000 sąd skazał ich na karę więzienia od 12 do 9 miesięcy. W orzeczeniu sędzia stwierdził: Sąd „nie uznaje was za bohaterów. Większość ludzi potraktuje jako skandaliczne to, co zrobiliście. Nie okazaliście szacunku dla tych lekarzy… Zgadzam się, że wasza nieobecność odbije się negatywne na opiece [nad Davidem], jednak to jest wasza wina, że David będzie cierpiał osamotniony”. Sąd apelacyjny o połowę zmniejszył kary więzienia. Czyniąc tak, sędzia jasno powiedział, że jego decyzja była podyktowana jedynie potrzebami chłopca, ponieważ matka sama nie poradziłaby sobie z całodobową opieką nad synem [7]. Krajowa droga sądowaPani Glass wystąpiła o przeprowadzenie kontroli prawnej (judicial review) decyzji Funduszu, dotyczących leczenia jej dziecka. 21 kwietnia 1999 roku sędzia Scott Baker uznał, że nie podlegają one takiej kontroli, ponieważ minęła już sytuacja, w której decyzje te podejmowano, i zapewne nie dojdzie do ich powtórzenia, ani w tym szpitalu, ani w żadnym innym [8]. Dodał także następującą uwagę: „Jeśli istnieje poważna różnica zdań, wówczas niezwłocznie powinna być wdrożona procedura określania najlepiej pojmowanego interesu pacjenta i sąd winien ją rozstrzygnąć na postawie faktów takimi, jakie są w tym czasie. To, że będą one różne od faktów, jakie były 8 października 1998 roku, jest prawie niemożliwe do uniknięcia […]. W każdym razie z materiału dowodowego przedstawionego sądowi nie wynika z pełną jasnością, jakie fakty były w październiku. Co więcej, jeżeli w przyszłości nastąpi kryzys i jeśli sprawa zostanie skierowana do sądu, to jestem pewien, że kurator ponownie będzie służył pomocą” (par. 37-38). Pani Glass zwróciła się o pozwolenie na złożenie apelacji do Sądu Apelacyjnego. Aplikacja została odrzucona 21 lipca 1999. Sędzia w uzasadnieniu decyzji stwierdził, że kwestie do rozważenia mogące się pojawić w relacji aplikantka – inne dzieci cierpiące na podobne schorzenia byłyby niemal nieskończone, natomiast dla sądu ich podjęcie i próba uporządkowania mogłoby być zadaniem pełnym zagrożeń. Zdaniem sędziego: „Nie może być wątpliwości, że najlepszym sposobem postępowania rodziców jest udzielenie zgody na propozycje terapii składane przez lekarzy po uprzednim wyczerpującym skonsultowaniu rodziców, ci ze swej strony powinni w pełni zrozumieć, w co się angażują. Taka właśnie droga postępowania musi być zawsze obierana przypadkach tego rodzaju. Jeśli to nie jest możliwe i pojawia się konflikt, i ma on charakter poważny, sprawa musi być skierowana do sądu i on może decydować, co leży w interesie najlepiej pojmowanym danego dziecka[…] Trudność pojawiająca się na tej drodze wynika z konfliktu zasad. Zasady prawa są jasno sformułowane, lecz to, jak się je zastosuje do poszczególnych faktów, jest często trudne do przewidzenia. Jest to możliwe jedynie wówczas, gdy sąd mierzy się z zadaniem dania odpowiedzi odzwierciedlającej jego pogląd na to, co leży w najlepiej pojmowanym interesie dziecka. Wypełniając to zadanie bierze pod uwagę zrozumiałe obawy i obowiązki rodziców. Bierze też w rachubę opinie lekarzy i rozważa jaka jest najbardziej pożądana odpowiedź, przy uwzględnieniu najlepszych rad otrzymanych między innymi od kuratora (offical solicitor). Według mnie jest to sposób, w jaki sąd musi reagować w tym bardzo drażliwym i trudnym obszarze” (par. 40) [9]. Pani Glass złożyła skargę do General Medical Council (brytyjski odpowiednik Naczelnej Izby Lekarskiej) dotyczącą postępowania lekarzy opiekujących się synem, w szczególności zarzucała im, że podając mu heroinę bez uwzględnienia jej sprzeciwu i bez zgody sądu dopuścili się napaści. 7 stycznia 2000 General Medical Council odpowiedział, że jego dochodzenie pokazało, iż lekarze nie dopuścili się poważnego profesjonalnego uchybienia czy równie poważnych błędów w postępowaniu z pacjentem, a kwestionowane w skardze leczenie było usprawiedliwione nagłością sytuacji, z którą musieli się lekarze skonfrontować (par. 42-43). Orzeczenie ETPCzPo przywołaniu odpowiednich przepisów prawa i orzecznictwa krajowego oraz odnośnych fragmentów tzw. Konwencji bioetycznej (art. 5-9) [10], Trybunał przystąpił do rozpatrzenia skargi powodów na domniemane naruszenie przepisów Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności [11]. Sędziowie rozpoczęli od art. 8. Dotyczy on poszanowania życia prywatnego oraz rodzinnego i stanowi: „1 Każdy ma prawo do poszanowania swojego życia prywatnego i rodzinnego, swojego mieszkania i swojej korespondencji. 2 Niedopuszczalna jest ingerencja władzy publicznej w korzystanie z tego prawa z wyjątkiem przypadków przewidzianych przez ustawę i koniecznych w demokratycznym społeczeństwie z uwagi na bezpieczeństwo państwowe, bezpieczeństwo publiczne lub dobrobyt gospodarczy kraju, ochronę porządku i zapobieganie przestępstwom, ochronę zdrowia i moralności lub ochronę praw i wolności osób”. W aplikacji podnoszono, że decyzja o podaniu pacjentowi diamorfiny wbrew woli matki i odnotowanie w dokumentacji DNR bez wiedzy pani Glass, pozostawało w sprzeczności z poszanowaniem prawa Davida do życia prywatnego, jakie zapewnia przywołany przepis, w szczególności zaś złamało jego prawo do integralności fizycznej i moralnej. Zdaniem skarżących niezgodne z prawem krajowym było to, że władze szpitala, nie angażując sądu w decyzję o leczeniu pacjenta bez zgody matki, doprowadziły do powstania sytuacji, w której doszło do złamania wspomnianego prawa chłopca (par. 61). W skardze podkreślono, że zgoda udzielona przez panią Glass na jednym etapie choroby nie może być traktowana jak nieodwołalne przyzwolenie. Nie może to być zatem zgoda blankietowa nieuwzględniająca żadnych zmian mogących nastąpić w przebiegu choroby Davida (par. 62) Utrzymywano, że w okolicznościach fundamentalnej niezgody między przedstawicielami prawnymi ciężko upośledzonych dzieci a lekarzami, pozostawienie tym drugim ważenia praw podstawowych byłoby „niewłaściwe i nierozsądne”. Nie mają bowiem doświadczenia w rozwiązywaniu takich problemów. Ich zaś rozstrzyganie jest przede wszystkim zadaniem sądów. Według aplikantki pozostawienie lekarzom decyzji o włączeniu sądu było „całkowicie niewłaściwą podstawą gwarancji skutecznego poszanowania praw pacjentów tak bezradnych (vulnerable), jak pierwszy aplikant” (par. 63). Zdaniem strony rządowej postępowanie zespołu szpitalnego było w pełni zgodne z wymaganiem art. 8. Zwrócono uwagę na nagłość sytuacji, z którą musiał się zmierzyć ten zespół. Przedstawiciel rządu podnosił, że w takich okolicznościach obowiązek uzyskania zgody rodziców nie musi być uznawany za absolutny. Utrzymywał też, iż w aplikacji nie wykazano, że decyzje podjęte przez lekarzy były sprzeczne z życzeniami pani Glass. Poza tym, nie byłoby możliwe dla Funduszu zwracanie się do sądu o interwencję w sytuacji ocenianej przez lekarzy jako krytyczna. Powinnością lekarzy w takich okolicznościach jest działanie w najlepiej pojmowanym interesie Davida, nakazującym zareagować niezwłocznie na jego poważny stan. Co więcej, nawet gdyby aplikantka czy Fundusz zwrócili się do sądu, ten i tak nie zaoferowałby jej środka korzystnego dla niej. W szczególności sąd nie nakazałby lekarzom wdrożyć leczenia, które uznawaliby za klinicznie niewłaściwe. Nie uznałby też poglądów aplikantki za decydujące w sytuacji ich ostrego konfliktu z opiniami lekarzy (par. 66). Jednakże Trybunał nie podzielił tych argumentów. W jego ocenie decyzja podjęcia terapii Davida pomimo sprzeciwu matki prowadzi do naruszenia prawa chłopca do poszanowania prywatnego życia, a w szczególności prawa do nienaruszalności fizycznej. Sędziowie odnotowali nacisk położony przez stronę rządową na nagłość sytuacji, w której działali lekarze. Wszelako argument ten nie umniejsza faktu wspomnianego naruszenia. Jest on raczej argumentem za koniecznością naruszenia i powinien być w tym kontekście rozważany (par. 70-72). Sąd zbadał, czy ingerencja Funduszu w korzystanie z prawa gwarantowanego art. 8 była jednym z przypadków przewidzianych przez ustawę i koniecznych w społeczeństwie demokratycznym ze względu na cele przewidziane w paragrafie 2 tego przepisu. Sędziowie stwierdzili – odnosząc się do celu realizowanego przez lekarzy – że zespół szpitala podjął działania służące w jego klinicznym osądzie najlepiej pojmowanemu interesowi pacjenta. Odrzucili też sugestię odwołującą się do art. 2 Konwencji (kodyfikującego prawo do życia), jakoby jednostronnie przyjętym przez lekarzy celem ich postępowania było przyspieszenie śmierci Davida poprzez podanie diamorfiny lub przez wpisanie polecenia o niepodejmowaniu resuscytacji (DNR). Trybunał rozpoznał także kwestię „konieczności” naruszenia przez lekarzy Funduszu art. 8. Konwencji. Jego członkowie uznali, że sytuacja powstała w St Mary’s Hospital między 19 a 21 października 1998 nie może być izolowana do wcześniejszych dyskusji, mających miejsce na przełomie lipca i sierpnia tego roku, toczonych przez matkę i członków zespołu szpitalnego, a dotyczących stanu zdrowia Davida i tego, jak powinien być leczony w przypadku stanu nagłego. Lekarze byli w sposób oczywisty zaniepokojeni niechęcią pani Glass do stosowania się do ich rady, w szczególności do podania morfiny w celu złagodzenia cierpień, które mógł przynieść następny atak. Nie można przejść do porządku nad notatką dr J. Walker z 8 września 1998, w której pisze, że odwołanie się do sądu może być konieczne dla przerwania impasu decyzyjnego. Dr R. Hallett na spotkaniu z aplikantką doszedł do podobnego wniosku (par. 77-78). Jednakże zdaniem Trybunału nie wyjaśniono w sposób zadowalający, dlaczego Fundusz już na tym etapie konfliktu nie poszukiwał interwencji sądu. Już wówczas wszyscy lekarze podzielali mroczne (gloomy) rokowania, co do przetrwania przez pacjenta kolejnego kryzysu. Wiedzieli bez żadnych wątpliwości, że matka nie wyrazi zgody na leczenie przez nich proponowane. Wprawdzie również i ona mogła zwrócić się do sądu. Jednak Trybunał jest zdania, że w okolicznościach sprawy, to na Funduszu spoczywał obowiązek podjęcia inicjatywny i wyjaśnienia sytuacji w przewidywaniu możliwego stanu nagłego (par. 79). Trybunał nie został przekonany, że Fundusz nie mógł się zwrócić do sądu w trybie pilnym w czasie, w którym stało się jasne, iż aplikantka stanowczo sprzeciwia się podaniu diamorfiny. Zamiast tego lekarze i władze szpitala wykorzystywali ograniczony czas, usiłując narzucić pani Glass swój pogląd. Sędziowie odnotowali, że Fundusz w tym ograniczonym czasie postarał się o zaproszenie policjantki na negocjacje z powódką lecz – co zaskakuje – nie rozważył aplikacji do sądu, mimo konkluzji sędziego S. Bakera, że w przypadku poważnej różnicy zdań między stronami „powinna być wdrożona procedura określania najlepiej pojmowanego interesu pacjenta i sąd winien ją rozstrzygnąć na postawie faktów takimi, jakie są w tym czasie”. Trybunał uznał, że fakty nie potwierdzają wysuniętego na podstawie wcześniejszych rozmów aplikantki z lekarzami twierdzenia strony rządowej o udzieleniu zgody przez matkę na podanie diamorfiny. Można jedynie potwierdzić, że dotyczyły one wdrożenia tego leku. Natomiast nie da się z pewnością uznać, że to była zgoda wolna i dana po poinformowaniu (słowem, zgoda świadoma – K.Sz.). W każdym razie aplikantka bez wątpienia wycofała zgodę i lekarze oraz Fundusz zamiast angażować się w – „raczej niegrzeszące wrażliwością” – usiłowania przełamania jej oporu, powinni respektować zmianę decyzji (par. 82). Po uwzględnieniu przedstawionych okoliczności Trybunał orzekł, że decyzja władz szpitala o odrzuceniu sprzeciwu pani Glass wobec proponowanego leczenia Davida, przy braku jej autoryzacji przez sąd skutkowała złamaniem art. 8 Konwencji. W świetle tego wniosku zbyteczne staje się osobne rozpatrzenie skargi w punkcie dotyczącym wpisaniu do karty choroby bez wiedzy i zgody C. Glass polecenia DNR. Jednakże sędziowie zauważyli w związku z tym poleceniem, że dotyczyło ono wyłącznie niepodejmowania agresywnego (vigorous) masażu serca i intensywnego wsparcia oddechowego, nie wyłączało natomiast użycia innych technik takich, jak dostarczanie tlenu w celu utrzymania Davida przy życiu (par. 83). Aplikanci wnosili o zadośćuczynienie za szkody wynikłe ze zbytecznego skomplikowania terapii Davida spowodowanego postępowaniem lekarzy Funduszu. Także sytuacja bezradności, w której został postępowaniem tym umieszczony, jest argumentem za przyznaniem mu rekompensaty. Ze swej strony, również pani Glass narażona została na strach i cierpienie. Trybunał zaznaczył w tej kwestii, że nie jest jego zadaniem kwestionowanie decyzji klinicznych lekarzy dotyczących ciężkości stanu, w jakim znalazł się pacjent, i trafności podejmowanego leczenia. Co więcej, aplikantka otrzymała jasne wskazówki, jak dochodzić swoich praw na wypadek przyszłego stanu nagłego. Dodatkowo Trybunał stwierdził, że nie można było spekulować nad ewentualnym skutkami zwrócenia się przez Fundusz do sądu o autoryzację proponowanej terapii. Uwzględnić należy też negatywne odczucia, zdaniem pani Glass spowodowane działaniem lekarzy i funduszu. Po rozważeniu tych zastrzeżeń sędziowie przyznali łączną sumę odszkodowania dla Davida i jego matki w wysokości 10.000 euro (85-87) oraz 15.000 euro za poniesione przez aplikantów koszty. Trybunał orzekł jednogłośnie naruszenie art. 8 Konwencji. Oddzielną opinię złożył sędzia Josep Casadevall. Powodem były „trudności”, jakie miał w związku z paragrafem 83. orzeczenia. Trybunał uznał w nim zbyteczność oddzielnego zbadania skargi na okoliczność wpisania poleceń DNR bez wiedzy i zgody matki. J. Casadevall „w pełni rozumie”, że stan pacjenta czynił podanie diamorfiny procedurą niezbędną medycznie, którą należało wdrożyć bezzwłocznie w celu zmniejszenia cierpień pacjenta, być może nawet bez zgody matki. Jednakże podjęcie jednostronnej decyzji DNR bez przyzwolenia i wiedzy pani Glass jest „trudne do zaakceptowania”. Sędzia uznał za niewłaściwy także komentarz Trybunału, że to polecenie dotyczyło wyłącznie podjęcia agresywnego (vigorous) masażu serca i intensywnego wsparcia oddechowego, nie wyłączało natomiast użycia innych technik, takich jak dostarczanie tlenu w celu utrzymania Davida przy życiu. Pozostawiając na boku spekulacje o skutkach ewentualnej aplikacji do sądu o wdrożenie proponowanej przez lekarzy terapii, fakty pokazały, że w szczególnych okolicznościach tego przypadku „instynkt matczyny ważył więcej niż opinia lekarska”. Dostępne dane sięgają 19 urodzin Davida (23 lipca 2005) [12]. Kazus opracował Kazimierz Szewczyk
[1] Strona domowa Davida Glassa; http://www.angelfire.com/ex/davidglass1/ [2] Society for the Protection of Unborn Children, The Case of David Glass; http://www.spuc.org.uk/about/no-less-human/THE_CASE_OF_DAVID_GLASS_WV.pdf [3] European Court of Human Rights, Case Glass v. United Kingdom, application 61827/00, Strasbourg 9 March 2004; http://hudoc.echr.coe.int/sites/eng/pages/search.aspx?i=001-61663 [4] Zob.: J. Szymańska-Kałuża, Chłopiec z rdzeniowym zanikiem mięśni – opis, Interdyscyplinarne Centrum Etyki UJ, Spis kazusów; /dzialy.php?l=pl&p=31&i=3&m=27&n=1&z=&kk=327&k=225 [5] Tak tłumaczę termin Official Solicitor. Jest to bowiem tzw. przedstawiciel procesowy (litigiatons friend), reprezentujący interesy między innymi dzieci i niekompetentnych dorosłych; zob.: [6] Zob. też: K. Szewczyk, Bioetyka. Medycyna na granicach życia, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2009, s. 297. [7] Society for the Protection of Unborn Children, The Case of David Glass, op. cit., s. 3 i 4. [8] BBC News, Mother Loses Right-to-Life Battle; http://news.bbc.co.uk/2/hi/health/326119.stm [9] Zob. też oryginał orzeczenia: http://www.judgmental.org.uk/judgments/EWHC-Admin/1999/%5B1999%5D_EWHC_Admin_343.html [10] http://www.coe.int/t/dg3/healthbioethic/texts_and_documents/ETS164Polish.pdf [11] Konwencja o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, Kancelaria Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, Strasburg 2003; http://www.echr.coe.int/NR/rdonlyres/7B5C268E-CEB3-49A5-865F-06286BDB0941/0/Polish.pdf [12] Society for the Protection of Unborn Children, The Case of David Glass, op. cit. |