| |||
BIOETYKA / ETYKA MEDYCZNA - KazusyKatastrofa w KWK „Halemba” - komentarzCzęścią zawodu inżyniera jest kierowanie i organizowanie ludzkiej pracy. Z tego względu odpowiedzialność za bezpieczeństwo ludzi w miejscu pracy należy do podstawowych obowiązków inżyniera. W Polsce, na płaszczyźnie prawnej, sprawy te są regulowane między innymi poprzez Kodeks Pracy, przepisy BHP, regulaminy pracy i statuty oraz, najbardziej szczegółowe, instrukcje stanowiskowe [1]. Za bezpieczeństwo pracownika na danym stanowisku pracy zawsze odpowiada jego bezpośredni przełożony. Odpowiedzialność ta nabiera szczególnego znaczenia w odniesieniu do tej pracy, w której występuje największe ryzyko. Pracą tego rodzaju jest niewątpliwie praca górnika: w roku 2006 w polskich kopalniach poniosło śmierć 45 osób, w roku 2007 – 16, w kolejnym 2008 – 24. Warto podkreślić, że w kopalni „Halemba” w 1990 roku wydarzył się już tragiczny wypadek zbiorowy spowodowany wybuchem metanu, śmierć poniosło wtedy 19 osób. Niniejszy komentarz ma wyłącznie charakter etyczny. Oczywiście i na tej płaszczyźnie odpowiedzialność za bezpieczeństwo pracownika ponosi jego przełożony. Istnieją, rzecz jasna, jakieś granice tej odpowiedzialności, poza nimi leżą na przykład, niedające się całkiem przewidzieć zachowania pracowników. Ale monitorowanie zagrożeń i ocena najważniejszych czynników ryzyka w kopalniach z pewnością znajdują się w centrum pola tej odpowiedzialności. W wymiarze społecznym przedsiębiorstwo takie, jak kopalnia stanowi organizację o silnie wykształconej hierarchii władzy. Odpowiedzialność za wszystkie działania organizacji, a także za wszystko, co się w niej dzieje, ponoszą ci, którzy nią kierują [2]. Odpowiedzialność osób z niższego lub wyższego szczebla zarządzania może mieć charakter albo negatywny albo pozytywny. W pierwszym przypadku chodzi o zaniechania, o te działania, które nie zostały podjęte, choć należało je podjąć. Zasłanianie się w rozpatrywanym przypadku brakiem informacji o sytuacji nie może zwalniać z odpowiedzialności etycznej, nawet jeśli ktoś nie miał wiedzy o zagrożeniach, to powinien dołożyć dostatecznych starań, aby ją uzyskać. W przypadku odpowiedzialności pozytywnej chodzi o skutki tych działań, które faktycznie zostały podjęte, w szczególności i wtedy, gdy były nietrafne, błędne albo nawet złe. Chodzi o decyzje o kontynuowaniu pracy mimo istniejącego wysokiego ryzyka wybuchu. Pracownicy mierzący stężenie metanu i pobierający próbki pyłu fałszowali wyniki, bo tak nakazali im ich przełożeni. Na tych ostatnich wywierał presję ktoś stojący wyżej w hierarchii, na niego z kolei jeszcze ktoś inny. Jak daleko rozciągała się sieć nacisków i od kogo się zaczęła? Pracownicy niższych szczebli ulegali naciskom, bo obawiali się odwetu, a może nawet i utraty pracy, lecz nie zwalnia ich to z odpowiedzialności etycznej. Są to przypadki, w których inżynier bądź technik zmuszani są do działania wbrew własnemu osądowi zawodowemu i moralnemu. Nacisk przełożonego nie może nikogo zwolnić z odpowiedzialności moralnej, choć przełożony jest oczywiście współodpowiedzialny. Uleganiu presji sprzyja zjawisko rozpraszania odpowiedzialności pomiędzy jednostkami działającymi w grupie. Każda z nich może wówczas pomyśleć: robię tak, bo wszyscy robią tak samo, moja cząstka odpowiedzialności jest bardzo mała i nie ma decydującego znaczenia. W organizacjach o silnie hierarchicznej strukturze władzy występuje jeszcze jedno zjawisko, które można określić swoistą „mobilnością” odpowiedzialności. W przypadku sukcesów odpowiedzialność przenoszona jest w górę hierarchii władzy, natomiast w przypadku porażki lub wypadku jest ona niejako spychana w dół na osoby stojące niżej. W przypadku ujawnienia zła w organizacji, odpowiedzialność najczęściej jest zrzucana na tych, którzy ulegli presji. Nie ma natomiast adekwatnych słów do oceny moralnej tych, którzy rozpoczynali układ nacisków i stali na jego szczycie, albo też mogli łatwo go przerwać. Nie mogą oni też podać żadnego racjonalnego powodu dla takiego działania. Punkt widzenia kierownika albo menedżera jest oczywiście inny niż punkt widzenia czysto inżynierski. Pierwszy z nich musi mieć na względzie wykonanie planów, norm i dotrzymanie terminów, drugi natomiast musi umieć umieścić działania firmy w strumieniu procesów rynkowych. Są to bardzo ważne cele, lecz nie można ich absolutyzować. Ani najsilniejsza presja rynku ani największe aspiracje osobiste nie mogą usprawiedliwić naruszania elementarnych norm moralnych dotyczących ludzkiego zdrowia i życia [3]. Opisany przypadek należy do tych, z którymi powinien się zapoznać każdy przyszły inżynier. Przede wszystkim po to, aby takie sytuacje nigdy więcej się nie zdarzyły. Ale także i po to, aby wiedział, jak trudny może być właściwy wybór, gdy działa się pod silną presją przełożonych. Czym innym jest wskazanie właściwego wyboru, gdy się niczym nie ryzykuje, a czym innym dokonanie go rzeczywiście, narażając się tym samym na odwet i utratę pracy. Powtórzmy, że wszystkie oceny sformułowane w tym studium mają charakter czysto etyczny i warunkowy, to znaczy są aktualne tylko wtedy, gdy faktycznie doszło do rozpatrywanych czynów. 9 osób przyznało się do winy i w ich sprawach zapadły już wyroki. Nie próbujemy tu rozstrzygać na płaszczyźnie prawa o winie lub niewinności żadnej konkretnej osoby spośród pozostałych oskarżonych, bo o tych sprawach rozstrzygnie orzeczenie sądu. Komentarz przygotował Marek Pyka [1] Na temat relacji pomiędzy prawem a etyką w odniesieniu do warunków ludzkiej pracy piszemy więcej w komentarzu do przypadku Wypadek na budowie. [2] E. Stenberg, Czysty biznes. Etyka biznesu w działaniu, tłum. P. Łuków, PWN, Warszawa 1998. [3] Zob. M. Pyka, Odpowiedzialność inżyniera a mechanizm rynkowy, „Diametros”, nr 18 (grudzień 2008). |