| |||
BIOETYKA / ETYKA MEDYCZNA - KazusyGdyby Churchill dopuścił do zbombardowania Coventry - komentarzT. Nagel tak charakteryzuje problem brudnych rąk. Kiedy osoba „uważa, że zyski wynikające z zastosowania pewnych środków przeważają nad kosztami, a jednak wciąż wydaje się jej, że nie powinna się do nich uciekać, to staje wobec dylematu, jaki rodzi konflikt między dwiema niewspółmiernymi kategoriami racji moralnych – można je nazwać odpowiednio utylitarystycznymi i absolutystycznymi” [1]. Racje deontologiczne odwołują się do pojęć takich jak prawo, uprawnienie, obowiązek, etc. Na gruncie teorii deontologicznej czyn ocenia się ze względu na niego samego. Na gruncie teorii konsekwencjalistycznej ocenia się czyny ze względu na ich konsekwencje. Utylitaryzm, będący odmianą konsekwencjalizmu, bierze pod uwagę użyteczność danego czynu. I tak w naszym przykładzie Churchill stanąłby przed dylematem narażenia na śmierć niewinnych ludzi, co można uznać za złe samo w sobie, a doprowadzeniem do negatywnych konsekwencji, jakie przyniosłoby ujawnienie faktu złamania kodu Enigmy. Problem brudnych rąk w swojej najostrzejszej postaci pojawia się w polityce. To właśnie w tej dziedzinie tak istotną rolę odgrywają konsekwencje działań i chęć dążenia do przyjętych zamierzeń. Złożoność świata sprawia jednak, że na drodze do realizacji celów polityk staje przed sytuacjami, w których każde działanie wydaje się moralnie nie do przyjęcia. Nie może on także zaniechać podejmowania decyzji, ponieważ zobowiązał się do działania jako polityk i te zobowiązania łączą się z jego funkcją, tak jak pewne zobowiązania przynależą lekarzom bądź prawnikom. Jak się wydaje, w polityce nie sposób zachować moralnej niewinności. I to, zdaniem Walzera, ma kluczowe znaczenie w sytuacjach brudnych rąk. Nie dla wszystkich problem brudnych rąk jawi się jako rzeczywista trudność. Dla zdeklarowanego konsekwencjalisty istotne będą skutki spełnianych czynów. Przy takim założeniu Churchill powinien dopuścić do bombardowania Coventry, o ile uważa się, że będzie to miało lepsze skutki, niż ujawnienie informacji o złamaniu kodu Enigmy. Podmiot moralny może w takiej sytuacji odczuwać pewien dyskomfort czy żal, ale nie będzie winny popełnienia czynu niesłusznego. W takim przypadku wybrany czyn jest słuszny i należy go wypełnić. Dyskomfort czy żal wiążą się z tym, że w określonej sytuacji pewna reguła została przeważona przez inną. Choć za niesłuszne przyjmuje się narażanie na utratę życia niewinnych ludzi, to reguła ta zostaje przeważona – na przykład – przez regułę nakazującą minimalizowanie zła [2]. Tak tłumaczyłby zachowanie Churchilla utylitarysta reguł [3]. Dla niego nie ma żadnego konfliktu, choć w podmiocie moralnym pozostaje uzasadnione uczucie żalu. Dla utylitarysty czynów, jak zauważa Walzer [4], nie ma żadnego problemu. W każdej sytuacji o słuszności czynu decyduje jego użyteczność. Słuszny jest więc ten czyn, który w większym stopniu przyczynia się do realizowania promowanej wartości. Nie dla wszystkich problem brudnych rąk znajduje łatwe rozwiązanie. Część myślicieli uważa, że zwolennicy konsekwencjalizmu zbyt łatwo „rozgrzeszają” polityków z ich działań, a nie chcemy przecież, by rządzili nami ludzie bez sumienia. Powstaje bowiem pytanie o to, dlaczego człowiek dokonujący słusznego czynu, któremu nie można przypisać moralnie złej oceny, miałby odczuwać żal z powodu tego, co uczynił. I tak w swojej analizie problemu brudnych rąk M. Stocker podkreśla [5], że w sytuacjach brudnych rąk to, co decyduje o brudnym charakterze czynu, a więc – w naszym przykładzie – doprowadzenie do śmierci niewinnych ludzi, pomimo wybrania konkretnego sposobu działania (trzymanie w tajemnicy złamania kodu Enigmy) uznanego w efekcie za słuszne, cały czas pozostaje w mocy. „Brudna cecha” jest brana pod uwagę przez podmiot moralny dwukrotnie: raz przy określaniu ogólnej wartości czynu (przemawia ona za przygotowaniem się do obrony Coventry), drugi raz już jako coś niezależnego od tej ogólnej oceny. Tym samym podmiot dokonujący słusznego czynu, popełnia jednocześnie jakieś zło. Na koniec zauważmy, że problem brudnych rąk może wiązać się z zagadnieniem minimalizowania zła. Tak należałoby rozumieć fikcyjne działanie Churchilla. Nieujawnienie Niemcom faktu rozszyfrowania Enigmy miało bowiem posiadać znaczenie dla dalszych losów wojny. Tu jednak rodzi się pytanie o granicę minimalizowania zła. Często przywołuje się dylemat Zofii, kobiety z obozu koncentracyjnego, której esesman przedstawia wybór [6]. Albo zdecyduje ona, które z jej dwojga dzieci ma zginąć, albo śmierć spotka oboje z nich. Powstaje pytanie, czy powinna ona w ogóle dokonać wyboru. A jeśli tak, to wątpliwe moralnie może być dążenie w każdej sytuacji do minimalizowania zła. Opracował Tomasz Kuniński [1] T. Nagel, Wojna i masakra [w:] Tegoż, Pytania ostateczne, tłum. A. Romaniuk, Fundacja Aletheia, Warszawa, 1997, s. 72. Należy podkreślić, że sam Nagel nie używa wyrażenia „brudne ręce”. Nie wdając się w spory terminologiczne dodajmy, że przez racje absolutystyczne autor ma na myśli racje deontologiczne i tym terminem będziemy się dalej posługiwać. [2] Por. R. M. Hare, Rules of War and Moral Reasoning [w:] Philosophy and Public Affairs, Vol. 1, No. 2, 1972, s. 166-181, K. Nielsen, There is no dilemma of dirty hands. Response to Stephen de Wijze [w:] South African Journal of Philosophy, Vol. 15, Issue 4, 1996, s. 155-158. [3] Nielsen uważa, że takie rozwiązanie może wymagać przyjęcia jedynie słabego konsekwencjalizmu. Zależy to od tego, czy przyjmiemy, że obowiązkiem podmiotu jest maksymalizowanie użyteczności (utylitaryzm) czy jedynie minimalizowanie zła (słaby konsekwencjalizm). [4] M. Walzer, op. cit., s. 169. [5] Por. M. Stocker, Dirty Hands and Ordinary Life [w:] Tegoż, Plural and Conflicting Values, Oxford University Press, 1989 [6] Por. szczegółowy wywód w B. Chyrowicz, op. cit., s. 187-192. |