POLSKI  ENGLISH

ETYKA W POLITYCE - Kazusy
>Etyka wojny

Wydarzenia w Nangar Khel a etyka zabijania na wojnie i granice posłuszeństwa rozkazom - komentarz

opis

Moralna ocena tych wydarzeń zależy oczywiście od wersji. Ale warto zwrócić uwagę, że nawet w wersji pierwotnie przedstawionej przez żołnierzy (z której dość szybko się wycofali) ich postępowanie mogłoby budzić pewne wątpliwości natury moralnej. Czy jeśli ktoś strzela do żołnierzy z zabudowanego terenu, na którym są cywile, to żołnierze powinni natychmiast odpowiedzieć ogniem? Być może istniały inne metody walki? Może należało się wycofać obserwując teren, może trzeba było wezwać posiłki, albo próbować bardziej precyzyjnie namierzyć punkty z których padają strzały? Wydaje się, że żołnierze muszą czasami wziąć na siebie większe ryzyko walcząc w taki sposób, by nie ucierpieli cywile (patrz kazus: Alianckie bombardowania terenów okupowanych przez III Rzeszą a zasada podwójnego skutku i status cywilów). Wyznaczając granice takiego ryzyka należy wziąć pod uwagę m.in. ważność celu militarnego (w tym wypadku ujęcia lub zabicia talibów), a także to, czy podjęte względem cywilów środki ostrożności nie udaremnią całej akcji. Tak czy owak, jak słusznie zauważa Michael Walzer prawo nie reguluje tych kwestii, a najokrutniejszych decyzji trzeba dokonywać dopiero na miejscu.

Przyjmując późniejszą wersję oskarżonych, żołnierze są praktycznie bez winy – ostrzeliwali pozycje, o których sądzili, że znajdują tam się uzbrojeni przeciwnicy odpowiedzialni za podłożenie min, mierzyli tylko do nich. Z winy sprzętu niektóre pociski spadły na pobliską wioskę. W każdej wojnie trzeba liczyć się z tym, że będą jakieś ofiary cywilne – ich śmierć da się usprawiedliwić moralnie jako uboczny i niezamierzony skutek działań wojennych. Zgodnie z zasadą podwójnego skutku (patrz kazus: Alianckie bombardowania terenów okupowanych przez III Rzeszą a zasada podwójnego skutku i status cywilów), która często bywa traktowana jako podstawa reguł ius in bello, ważne są przede wszystkim nasze zamiary – to czy atakowane przez cele są uprawnione czy nie. Jeśli jesteśmy świadomi, że przy okazji mogą zginąć jacyś cywile, ale ani nie zamierzamy ich zabić, ani nie to jest celem naszych działań, to ich śmierć da się usprawiedliwić. Ale i tu pojawiają się pewne wątpliwości? Wedle tej wersji żołnierze prowadzili tylko ostrzał pozycji, która mogła być punktem obserwacyjnym talibów. A skoro tak, to może trzeba było inaczej wybrać miejsce do ostrzału? Był przecież na to czas – ponoć nikt ich nie atakował. Dlaczego na wioskę spadło aż tyle pocisków moździerzowych (wedle biegłych było ich osiem)? Dlaczego nie przestali jak tylko zauważyli, że pociski spadają na teren zabudowany?

Przyjmując wersję prokuratury – która wydaje się mieć dość mocne potwierdzenia w zeznaniach świadków – działania żołnierzy są niedopuszczalne z moralnego punktu widzenia, choć i wersja ta rodzi szereg problemów moralnych. Żołnierze dostali rozkaz ostrzelania miejsca, które znajdowało się na terenie zabudowanym obiektami cywilnymi. To nie oni podjęli decyzję o ostrzelaniu tego miejsca, ale ją ochoczo – na co wskazują zeznania świadków – wykonali, mając świadomość do czego strzelają. Czy mogli odmówić wykonania rozkazu? Nie tylko mogli, ale i powinni – rozkaz, który otrzymali w oczywisty sposób był bezprawny, a żołnierze byli świadomi jego bezprawności (tj. byli świadomi, że strzelają do celów cywilnych i nie ma żadnych świadectw, by w chwili ostrzału znajdowali się tam jacyś uzbrojeni przeciwnicy). Nie tylko w świetle moralności, ale i obowiązujących obecnie przepisów prawnych świadome wykonanie jawnie bezprawnego rozkazu jest przestępstwem. Warto zauważyć, że dowódca drugiej grupy ogniowej, który dostał te same współrzędne i widząc, że znajdują się one na terenie osady, nie podjął się ostrzału. Zresztą niewykonanie bezprawnego rozkazu w sytuacji walki może przyjąć różne formy – nie trzeba od razu wprost oświadczać, że się czegoś nie wykona: często wystarczy zwlekać z jego wykonaniem, wykonać go, ale w nieco inny sposób (zamiast wioski ostrzelać inne cele), uświadomić przełożonym, że ich rozkaz jest bezprawny dopytując, czy naprawdę chcą byśmy strzelali do cywilów itp.

Dobrem, które ma chronić posłuszeństwo rozkazom jest dyscyplina wojskowa. Dyscyplina nie jest jednak takim dobrem, które przeważałoby nad życiem cywili. Od czasów trybunałów norymberskich niewykonanie rozkazu, który jest bezprawny (w świetle prawa międzynarodowego) jest obowiązkiem nawet w sytuacji, gdy rozkaz taki nie jest sprzeczny z prawem wewnętrznym (niektórzy oskarżeni w procesach norymberskich zostali skazani, choć nie zrobili nic, co byłoby sprzeczne z wewnętrznym ustawodawstwem III Rzeszy). W języku moralności można by to wyrazić w ten sposób, iż w każdej sytuacji obowiązki wobec ludzkości są ważniejsze niż obowiązki względem konkretnych przełożonych.

W sprawie dopuszczalnych moralnie sposób walki z partyzantami oraz tego, czy żołnierze powinni brać na siebie większe ryzyko, by chronić cywilów patrz:
M. Walzer, Wojny sprawiedliwe i niesprawiedliwe, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2010, rozdz. 9 Nietykalność niewalczących a konieczność wojskowa oraz 11 Wojna partyzancka.
W sprawie obowiązujących obecnie w Polsce przepisów prawnych dotyczących nieposłuszeństwa rozkazowi wojskowemu patrz np.:
L. Wilk, Nieposłuszeństwo rozkazowi wojskowemu, „Wojskowy Przegląd Prawniczy” 2002, nr 1.

opracował Tomasz Żuradzki